Piątki to dni przerwy od wszystkich możliwych ćwiczeń fizycznych. Nie ma w te dni ani biegania, ani innych ćwiczeń. Pełen relaks. Tylko dlatego że czekają mnie trzy zajęcia i nie ma w tym ani grama przyjemności.
Człowiek który układał mi plan powinien przemyśleć sobie to wszystko bardzo dobrze. Od zeszłego tygodnia przeprowadziłem te same zajęcia czternaście razy. Przeprowadzę je jeszcze cztery razy, czyli łącznie osiemnaście.
Osiemnaście razy powiem o sobie dokładnie to samo, osiemnaście razy opowiem ten sam żart i studenci się osiemnaście razy zaśmieją w tym samym momencie. Osiemnaście razy zrobimy tę samą regułkę o nie rozmawianiu po chińsku (za głośno), o nie spóźnianiu się na zajęcia i wyłączaniu dźwięku w telefonie (a gdy dzisiaj nie wyłączyłem i June mi wysłała wiadomość, zrobiłem się czerwony jak burak, przeprosiłem i wyciszyłem). Nawet te osiemnaście razy mi nie przeszkadza tak bardzo jak to że ciągnie się to już 8 dni, a pociągnie jeszcze 10. A potem dalej to samo…Owszem, parę grup będzie chciało robić coś innego w niektóre tygodnie, ale generalnie wszystko będzie się powtarzać wielokrotnie. W dodatku robiłem już to wszystko rok temu…czyli będę to wszystko mówić dwadzieścia osiem razy…Najgorsze w tym wszystkim nie jest samo powtarzanie, bo to jest po prostu wtórne i nudne, najgorsze jest zmobilizowanie siebie i studentów do zaangażowania. Bo jak ja mam Ich zaangażować gdy sam już mam czegoś dosyć. A dosyć mam nie dlatego że jest trudne czy nudne, ale dlatego że robię to już po raz któryś z kolei.
W sumie to może macie podobnie z tym blogiem czasami gdy piszę o bieganiu ;-)
Żałuję że nie zrobiłem zdjęć obiadowi bo June zrobiła huo guo, czyli takie coś co było bardzo popularne w Changchun, popularne jest zresztą wszędzie w Chinach. Pisałem już o tym raz czy dwa. Bierze się naczynie, wlewa wywar, podgrzewa i do wywaru wkłada mięso, warzywa, więcej mięsa i gdy wszystko się już ugotuje można sobie wyjąć i zjeść. Osobiście mam problem żeby się tym najeść, a nawet gdy się najem to po chwili znów jestem głodny więc fanem nie jestem, ale Chińczycy mają prawdziwego fioła na jego punkcie. Restauracji jest od groma, a każda przynosi zysk. To pewna inwestycja.