Od południa tak straszy że będzie padać. Straszy, straszy ale nie pada…a przydałoby się bo duchota straszna. Wczoraj prognoza pogoda mówiła że w środę ma być prawdziwa ulewa, ale dzisiaj zrobił się z tego przelotni deszcz, także nici z oddechu dla ziemi.
Z samego rana poszedłem biegać i biegło mi się lepiej niż wczoraj.
Jakoś tak lżej, ale to dalej nie jest to co było i miałbym się czym przejmować gdybym był skupiony na jakimś celu biegowym. A że nie jestem to średnio mnie to rusza. Pobiegałem tyle ile miałem ochotę pobiegać, ale obiecałem sobie że wbiegnę pod górę przed mieszkaniem. I wbiegłem. Ot taki mały sukces. Takie rzeczy też są ważne dla psychiki.
Ludzi w parku bez liku. Wszyscy chodzą, grają w siatko nogę, tenisa, badmintona, tańczą…no to są właśnie Chiny gdzie ludzie niezależnie od wieku wychodzą z domów i coś ze sobą robią. To jest ogromny przeskok kulturowy, ale taki bardzo pozytywny, do którego można się bez problemu przyzwyczaić i wręcz odnaleźć w nim motywację.
Mam tylko nadzieję że w mojej nowej miejscowości będą jakieś porządne miejsca do biegania. Na park nie liczę, bo to akurat mi się w Changchun udało, ale chociaż jakieś pola w pobliżu, albo mało uczęszczane drogi. W najgorszym wypadku pozostanie mi bieganie na bieżni, lub bieg w odwiedziny do Czerwiec i powrót autobusem.
Straszyła dzisiaj nie tylko pogoda a także moja pamięć. O dwunastej trzydzieści przypomniało mi się że miałem kupić bilet do Pekinu o jedenastej. Gdzieś tam w głowie kiełkowała nadzieja że to pociąg D, czyli ten prawie najszybszy a przez to drogi, a z nimi z reguły nie ma problemów jeżeli chodzi o biletu. Nie ma, bo nikt się na nie nie rzuca. Wszyscy podróżują jakimiś K/T/lub bez numerów które są tańsze ale i wolniejsze. Ja natomiast uznałem że moja ostatnia podróż przed powrotem do Polski powinna być jak najbardziej komfortowa i szybka. A w opozycji do pociągu D było szlajanie się przez czternaście godzin po Pekinie z walizką i plecakiem.
Zorientowany o popełnionym błędzie ruszyłem go naprawić i udało mi się dorwać bilet na 6 lipca. Podróż potrwa 6 godzin zamiast jedenastu i nie będzie znanej z tańszych pociągów walki o miejsce na walizkę. W tych pociągach droższych nie ma z tym najmniejszego problemu. Płacisz, wymagasz.
I teraz przypomniała mi się historia z drugiego dnia pobytu w Changchun. Chciałem kupić bilet do Changchun, ale jedyne jakie mi pasowały żeby nie przyjechać za późno to G i D. Pani w kasie na dworcu zachodnim w Pekinie odsyłała mnie do kasy tutaj mówimy po angielsku (nie, nie mówili) w której przedstawiono mi sytuację na obrazku: albo kupujesz pierwszą klasę, albo nie jedziesz tym pociągiem.
Jak mus to mus, na takie właśnie sytuacje miałem zostawione pieniądze i trzeba było z nich skorzystać. Pojechałem więc pociągiem G w pierwszej klasie (tak pustego pociągu to jeszcze nie widziałem) i dnia drugiego moja szefowa pyta się mnie:
– Wow! Jechałeś w pierwszej klasie! Jak to wygląda?
I nagle to odbieranie wypłaty na parkingu w samochodzie dopełnia obraz firmy.