Dzisiaj to zaakceptowałem. Pogodziłem się z tym że jestem wolny i nie jestem aż tyle silny by wbiec z powrotem pod tę górkę. Zrozumiałem to i od razu żyje mi się lepiej.
Dotarło do mnie że wcale nie muszę sobie czegoś udowadniać, że nie muszę zawsze kończyć biegu w super tempie, każdorazowo pokonywać swoich słabości, ani wygrywać za każdym razem. Owszem, fajnie jest gdy tak się dzieje, ale wcale nie jest to coś co się musi dziać. Zwycięstwo przestaje być zwycięstwem gdy staje się normalnością. To uwaga pierwsza. A uwaga druga jest taka że ja teraz przecież nie trenuję a jedynie biegam dla zdrowia. Tak dla samego z siebie z czystej radości biegania i jak mi się nie chce biegać więcej to najzwyczajniej w świecie nie będę biegać więcej.
A dzisiaj mi się chciało średnio. Zrobiłem błąd taki że zjadłem śniadanie i odczekałem godzinę. Błąd dlatego że tutaj te godziny są poprzeinaczane i o 7 słońce jest tak naprawdę wysoko i grzeje dość ostro. Do tego duszno i w konsekwencji lało się ze mnie jak rzadko. I tak sobie biegałem po parku spocony i zmęczony. A bardziej truchtałem bo tempo było truchtowe, ale mi z tym dobrze, nie narzekam, cieszę się z tych przebiegniętych 13 kilometrów. Jutro pobiegnę bez śniadania i zobaczymy jak to będzie o tej szóstej. Mam nadzieję że bardziej znośnie.
Wczoraj wieczorem nad Changchun przeszła burza, dzisiaj jest tylko ten straszny upał i duchota. Aż ciężko się oddycha, człowiek się do wszystkiego lepi…zresztą sami wiecie jak to jest. Plus tego miasta jest taki że nie jest aż takie duże jak Pekin i nie lepisz się tak bardzo do innych ludzi w środkach transportu masowego.
Dzisiaj rodzice, a konkretniej mamy, uczniów z SSAT przyszły wybadać jak tam Ich pociechy, ale głównie pod kątem wychowawczym. To taki śliski grunt, bo powiedzieć że momentami przesadzają to jedno, ale powiedzieć że przesadzają bo pozwalam Im na sporo luzu to drugie. Wierzę w odpowiedzialność tych dzieciaków i Ich samodzielność, bo przecież za parę miesięcy będą mieszkać w USA, z dala od domu i wraz z taką autonomią będą musiały same siebie motywować. O ile nie mam wątpliwości co do tego że jedyna dziewczyna w grupie sobie poradzi tak co do chłopaków to mam pewne wątpliwości. Zwłaszcza do takiego jednego bo Jego nastawienie jest takie…niestosowne do sytuacji.
I taka scenka od dzieciaków z innych zajęć. Pokolorowały tukany i poszły je powiesić na ścianie. Dla najmłodszego, który do tej grupy nie pasuje zupełnie bo z alfabetem radzi sobie średnio, zabrakło pinezek i te starsze dzieciaki odesłały go do nauczycielki chińskiej. A On poszedł i nie wiedział co powiedzieć, więc się rozpłakał. Dopiero jak Go przytuliła i wygłaskała to powiedział że zabrakło pinezek.