Krótkim bo jednodniowym, ale może to się zmieni bo w końcu wrócił Chris i może przywiózł ze sobą nauczycieli. Raczej nie…bo załatwienie wizy to jednak 6-8 tygodni, ale kto wie. Nie to żebym chciał wrócić do tych dwu dniowych weekendów bo nie czuję takiej potrzeby, fajnie mi się z dzieciakami pracuje, lubię tych starszych z gimnazjum i co najważniejsze nie czuję się zmęczony, więc nie ma problemu. Tylko taka myśl mnie dziś naszła.
Zajęcia jakoś tak bez problemu czy emocji poszły, ot były i minęły, za tydzień sprawdzian i wtedy się okaże kto pracował a kto się obijał. Znaczy kto się obijał to ja wiem bo widzę i podobnie wiem kto pracował, kwestia tego jak Oni się poczują gdy nagle posypią się kiepskie oceny. Wiadomo że nikt oblany nie zostanie z powodu angielskiego mówionego, ale…lekka zmiana podejścia byłaby wskazana.
Miałem się dzisiaj spotkać z Jessicą i kupić Jej bilet, ale nie skontaktowała się, więc nie wiem czy nie zmieniła planów. Może postanowiła zostać, może nie kupiła jeszcze biletu na samolot. Kto to wie? Ja się tym nie przejmuję, co zrobi to zrobi, grunt żeby była dziewczyna bezpieczna.
Jutro pora na bieg, nie ma to jak przyjemne czwartkowe poranki i szybki bieg przed zajęciami. W Polsce zdarzało mi się wstawać o 5 żeby zrobić poranny trening przed zajęciami o ósmej. Tutaj na szczęście nie muszę. Bieganie nie zajmuje aż takiego wysokiego miejsca w mojej hierarchii. No dobrze, może bieganie zajmuje, ale nie trening.
Teraz biegam sobie tak dla zdrowia, przyjemności, a nie dla rozwoju sportowego. To bieganie teraz mnie uwolniło od trenowania i bardzo jestem z tego zadowolony. Owszem, ciągnie mnie do trenowania i często o tym piszę, ale na razie takie trzy wyjścia na tydzień wystarczają mi w zupełności, może od września to się zmieni, ale na razie jest tak jak jest i jest dobrze. Muszę się tego trzymać nawet gdy pogoda będzie mnie wyrywać na dwór.
Spotkałem dzisiaj Pana przed windą. Okazało się że Pan pochodzi ze Szkocji, mieszka w Changchun już 10 lat, ma własną szkołę, samochód. Do tego worki pod oczami, paskudny zarost i zepsuty zamek w plecaku. Nie oceniam ludzi po wyglądzie, oduczyłem się tego, ale ten Pan to chodzący stereotyp obcokrajowca w Chinach po kilku latach.
Zaniedbany, zapuszczony, mający już wszystko w nosie. Z tego co czytam takie coś dotyka 90% nauczycieli angielskiego którzy przyjechali tu pracować. Z czasem przestało Im po prostu zależeć, bo i tak nikt się nie przejmuje tym jak wyglądają bo są obcokrajowcami.
Ale ten Pan ze Szkocji jest inny, prowadził zajęcia dla dzieci z ubogich rodzin za darmo stąd worki pod oczami, cały ranek przygotowywał materiały dla ucznia który chce wyjechać na studia do USA bo to jedyna nadzieja na lepszą przyszłość Jego rodziny stąd zarost, a zamek popsuły mu dzisiaj dzieciaki w czasie zajęć w przedszkolu które uwielbia bo kocha dzieci ale nigdy nie spotkał właściwej kobiety i dlatego smutek odczytałem jako zgorzkniałość. Tak, na pewno tak właśnie jest.