Wyobraźcie sobie że jesteś w nowym miejscu, takim zupełnie nowym w którym coś co wygląda znajomo w rzeczywistości okazuje się być czymś kompletnie nieznanym. W miejscu w którym znajomo wglądające kwiatki okazują się trujące a paskudne grzyby są całkiem smaczne.
To takie miejsce w którym w gruncie rzeczy strach jeść cokolwiek, strach cokolwiek dotknąć, a każde wyjście na dwór jest przygodą. Wyobraźcie sobie teraz że chcecie coś o tym miejscu opowiedzieć i chociaż potraficie już dogadać się w kilku językach to pojawia się problem bo nie każdy to potrafi i musicie wspomagać się pomocą osób/stworzeń które same opanowały swój język i ten drugi jako tako, także dostajecie odpowiedź, ale ona Wam nic nie mówi.
Zaczynacie poszukiwania bo może to Wy czegoś nie rozumiecie w swoim drugim języku, lub w tym którymś z kolei którego ciągle się uczycie, ale nie…to nie to, ciągle okazuje się że rozumiecie doskonale i wiecie o co chodzi, ale gdzieś jest problem który sprawia że nie możecie tego przekazać.
Gdy studiowałem uwielbiałem takie momenty, te chwile gdy musiałem się zastanawiać nad tym jak oddać coś najlepiej, wybierać jak oddać oryginał. Lubiłem te chwile gdy musiałem się dłużej zastanowić.
Dzisiaj ponownie nadszedł taki moment gdy chciałem napisać o tym co zjadłem na kolację. Było to zadanie pozornie proste, bo to prosta zupa z tofu, olejem sezamowym i…no właśnie…青菜 (qing cai), co dosłownie oznacza zielone warzywo. I nie byłoby w tym nic złego gdyby nie fakt, że na angielskich stronach z przepisami także funkcjonuje to jako green vegetable, czyli zielone warzywo. Oczywiście szukanie green vegetable by znaleźć polską nazwę jest wyzwaniem skazanym na porażkę. Dlatego też trzeba było szukać po chińsku, na szczęście chińska wikipedia przyszła z pomocą i mam: kapusta właściwa chińska. Angielska wersja Wikipedii informuje, że częściej funkcjonuje nazwa 油菜 you cai, czyli olejowe warzywo, ponieważ większość oleju w Chinach pochodzi z nasion tegoż warzywa.
A dlaczego zupa?
Bo ostatnio padło pytanie czy zupy też robię. No robię…z reguły to mi się nie chce, ale robię
Historia zupy
Mówi się, że zupę tę spożywał cesarz Qianlong w czasie swoich podróży na południe od Jangcy. Inna legenda głosi, że gdy Su Dongpo został zesłany do Huangzhou to sam przyrządzał tę zupę dla swoich gości.
To była kolacja.
Obiad był prostszy i to już żaden konkretny przepis, a tylko kura, warzywa i sosik. Smakowało tak jak wyglądało, czyli świetnie.
Moja TA (asystentka nauczyciela) trafiła do szpitala i przez dwa tygodnie będzie Ją zastępować naprawdę ważna nauczycielka, która nigdy jako TA nie pracowała. To będzie bardzo wesoła przygoda przez te dwa tygodnie. Mam nadzieję, że Becky poskłada się do kupy i będzie znowu spać na zajęciach. U Niej mi to w najmniejszym stopniu nie przeszkadza.
Ogłoszenia parafialne
Internet dalej nie działa tak jak powinien, także nowe zdjęcia znajdują się w starej galerii.