Ta…tylko że znowu niczego nie przegapiłem, więc będzie tylko o niedzieli.
Nie będzie żadnych podsumowań. Ani po 140 dniach, ani po najdłuższym jednorazowym pobycie, ani po pięciuset notkach, ani chińskim nowym roku, nie i już.
Może po dwóch latach…
W każdym razie na pewno nie dzisiaj gdy z nosa mi cieknie, z oczy płyną łzy…
Teacher, teacher, water eyes…
Wiem, wiem…
Dlaczego?
Bo mi smutno.
…
Żartuję, mam zatkany nos.
Dzisiaj było zimno. Nie tak zimno jak w Tonghua o szóstej rano, ale zimno. Temperatura oscylowała w okolicach minus dwudziestu stopni i nie dziwota że nikt nie garnął się by wyjść na dwór. Na zajęciach miałem trzy dzieciaki i już wiem że w przyszłym tygodniu nie mam zajęć ani w sobotę ani w niedzielę. Co jest z jednej strony fajne, a z drugiej strony nie fajne. Powody są wiadome.
Mam takiego jednego brzdąca w tej klasie niedzielnej. Brzdąca bo chociaż ma już dziesięć lat to ciągle zachowuje się jak dziecko, potrafi momentalnie przejść ze stanu jestem taki szczęśliwy że śpiewam do stanu jest mi źle, smutno, idźcie sobie w sekundę, do tego widać że brakuje Mu w domu towarzystwa, bo bardziej chce się w klasie bawić niż pracować. Do tego stopnia że Lilly (o najsłodszym z możliwych głosów) musi Go uspakajać. A Lilly sama chciała się bawić przez ten poprzedni tydzień i bałem się że cała dyscyplina pójdzie się bujać, a tu wręcz przeciwnie, na zajęciach siedziała jeszcze bardziej posłusznie.
Fajnie tak z dzieciakami posiedzieć i próbować pogadać, ale jak mi Harold powiedział że robi dzisiaj ze swoimi uczniami tekst o piętnastolatku który powstrzymał zamachowca w Afganistanie to robi mi się trochę smutno bo brakuje mi czegoś takiego. Brakuje mi takich bardziej zaawansowanych tematów. Jasne, nauczanie tych brzdąców jest super, bo widać efekty bardzo szybko, Ich umysł jest jak gąbka i wchłania każdą ideę, nawet jeżeli trzeba trzy tygodnie uczyć Ich dni tygodnia, to jednak w końcu to zapamiętają na całe życie.
W następną sobotę w Jiawang odbędą się zawody kolarskie…znowu wsiądą na rowery i będą pedałować po tych górzystym, nie górzystym terenie. Fajnie się mają…Świat kręci się nawet wtedy gdy nie zwracamy na niego uwagi, a życie toczy się także tam gdzie nas nie ma, o czym mamy tendencję do zapominania.
Dostałem smsa, obóz odwołany. Także w czwartek nie muszę się martwić późnym powrotem do Changchun, a w weekend mogę się gdzieś wyrwać. W końcu katar nieleczony znika po siedmiu dniach, a leczony po tygodniu.