Znowu nie było polędwicy

P1030963 (Copy)

Ani piersi z kury, tylko same resztki. Strasznie to dołujące, ale taka prawda, o ile brak polędwicy mogę darować, o tyle brak piersi z kury trochę mnie martwi bo chciałbym zapasy uzupełnić. Przyjdzie mi czekać do kolejnego tygodnia…chociaż kurę może uda mi się kupić w sobotę…na sto procent będę musiał kupić czyste białe tofu, ale to mogę zrobić w kilku miejscach i nie muszę iść do mojej Pani od tofu.
A właśnie, odnośnie Pani od tofu, to Jej współpracownik (bo nie wiem czy mąż) nazwał mnie swoim polskim kolegą…to go nazwałem moim chińskim kolegą, bo na więcej mi mój chiński nie pozwala. Może i większość ludzi na tej dalekiej północy to zahartowani zimą twardziele, ale niektórzy są w porządku.

P1030966 (Copy)

No dobrze, tylko zanim poszedłem kupić tofu poszedłem przerzucać ciężary. Pomyśleć że kilka lat temu za pieniądze przerzucałem worki na magazynie i narzekałem, a teraz płacę by przerzucać żelastwo. Ślicznie.

P1030968 (Copy)

Powolutku kończę rozgrzewkę żeby podejść do sztangi i się mordować z martwym ciągiem, gdy dzwoni telefon. To znowu anglik Kylie (zapewne). Jak zapewne pamiętacie po naszej ostatniej rozmowie chodziłem wkurzony przez kilka dni, kląłem pod nosem jak szewc, byłem ciągle zirytowany bo nie dość że mówił o nauczaniu jako o pracy to ciągle narzekał. Ja nie będę narzekać i nie będę tego z siebie po raz kolejny wyrzucać.
A Jemu powiedziałem tylko jedną rzecz, że nie chcę z Nim więcej rozmawiać. I teraz będzie dłuższa przerwa, ale proszę wytrzymajcie, bo warto.
Dawno, dawno temu na pierwszym roku studiów mieliśmy zajęcia w piwnicach budynku który podobno był kwaterą Niemiecką w czasie Drugiej Wojny Światowej. Do dzisiaj pamiętam te piwnice. Dwie salki ciasne i wąskie. Mieliśmy w nich kilka zajęć: konwersacje z native speakerem, historię i kulturę krajów anglojęzycznych, oraz rozumienie tekstu, które sprowadzało się do rozwiązywania dziesiątek ćwiczeń i rycia słówek. Z racji tego że nigdy z rycia słówek dobry nie byłem to za tymi zajęciami za bardzo nie przepadałem. Tylko co poradzić, skoro trzeba ryć to trzeba ryć. Ryłem te słówka i tak moja głowa odpływała, odpływała aż raz nie odpłynęła gdy zobaczyłem słówko flabbergasted oznaczające osłupiały/zdumiony. Nie odpłynęła bo sam byłem flabbergasted gdy je zobaczyłem. Skojarzyło mi się z czymś miłym i przyjemnym w dotyku więc je zapamiętałem myśląc w duchu że nigdy przenigdy to słowo do niczego mi się nie przyda.
No i przez ostatnich 9 lat miałem rację, przydało mi się dopiero dzisiaj gdy Kylie powiedział że jest flabbergasted. I chociaż powiedziałem Mu że nie chcę z nim rozmawiać to nie potrafiłem powstrzymać swojej głowy od śmiechu że w końcu usłyszałem to słowo w zdaniu i w końcu na coś się przydało. (Mówiłem że będzie warto?)

W sumie to takich rzeczy nie powinno załatwiać się przez telefon, ale co poradzisz…Czasem po prostu nie ma wyjścia.

P1030970 (Copy)