Lubię czasem moich studentów podręczyć. Zwłaszcza gdy się spóźniają na zajęcia. W tym tygodniu pytam czy bardziej lubią koty czy psy, czy może kury lub słonie. Większość wybiera psy. Parę osób słonie :) Chyba rozniosła się już plotka że lubię słonie. Swoją drogą ciekawe jak plotka się roznosi…
– A jak się dzisiaj czujesz?
– Problem.
– Jaki?
– Serce.
– (serduszko z dłoni)
– Tak!
– To masz lizaka.
Może i czasem jestem bezduszny, ale dzisiaj nie miałem siły tych studentów męczyć, sam byłem wymęczony bo nie wyspany. Dzisiaj trochę Im odpuściłem i sobie pofolgowali. No cóż, za tydzień sprawdzian to się zamienimy rolami.
Na siłowni spotkałem Mao Jina, który mnie perfidnie wkopał…
– Nie przyszłaś dzisiaj na zajęcia!
– Ja zajęcia mam jutro!
– Jutro? (do Mao Jina) Jutro?
– Tak, jutro.
– Przepraszam, pomyliłem się
– Hahaha, Twoja wina, pomyliłeś się, nie ma przepraszam. (Mao Jin)
No, nie chce być inaczej, moja wina.
Za to po siłowni złapałem jednego z moich studentów i też Mu zwróciłem uwagę że nie przyszedł, ale tylko się pośmiałem i Go puściłem wolno. Co mi tam, za tydzień i tak przyjdzie.
Ten temat z narzekaniami to porażka, Oni tego w ogóle nie czują. Ani ociupineczkę, ale trudno, przerobię to jeszcze w czasie powtórki i powinno być dobrze.
Zima uderzy za parę godzin bo temperatura spadnie do -18, a potem zacznie się odbijać w górę. Podobno takie chłody są normalne w listopadzie, aż boję się myśleć o tym styczniu, naprawdę.
Bryanowi udało się dzisiaj kupić bilety do Harbinu, także ósmego grudnia ruszamy, a wracamy dziesiątego. W planach mamy stare miasto pamiętające czasy gdy była to jeszcze Rosja, jakieś skromne zakupy, oraz park tygrysów syberyjskich. Także Harbin uważaj, nadchodzimy! O ile po drodze, lub w trakcie nie zamarzniemy, bo to miasto słynie z ujemnych temperatur. Harbin to takie chińskie Suwałki. Chiński biegun zimna…