Na początek poszedłem sobie trochę pochodzić i popróbować tutejszych specjałów porannych. Kawał ciasta i warzywa, do tego sos sojowy i ostra papryka. Może nie jest to śniadanie mistrzów ale całkiem smacznego. W końcu kupiłem jabłka, ale chyba pora przerzucić się na brzoskwinie bo są wszędzie. Wszyscy je sprzedają, podobnie jak arbuzy. Tyle tylko że mnie brzoskwinie tak średnio odpowiadają…
Poszedłem w końcu na dworzec i przysiadła się (mam poważny problem żeby napisać Jej imię po angielsku, bo chcę napisać je Joanne, żeby było w miarę poprawnie a nie tak jak przedstawiła się na qq – Join, więc nazwijmy ją J., teraz pewnie niektórzy będą myśleli że to Will Smith w wersji żeńskiej, ale trudno) J., która jak się okazało także jedzie do Xi’an, a potem także do Chengdu. Potem jeszcze gdzieś i kończy podróż w tybecie w Lhasie. Skończyła studia tydzień temu i postanowiła wykorzystać ten okres by pozwiedzać, bo jeszcze nie chciała iść do pracy.
Tak się żłożyło że siedziała w tym samym wagonie co, więc poprosiła kogoś kto miał siedzieć obok mnie o zamianę miejsc i rozmawialiśmy pół drogi, bo drugie pół przespaliśmy. Ja po kolejnej nocy w tropikach a Ona pewnie z rajzyfiber bo wyruszyła dopiero dzisiaj.
Po chwili włączył się do rozmów starszy chińczyk. Który miał niebieskie oczy. Najpierw policzył po rosyjsku do trzech a potem zaczął opowiadać o miasteczkach jakie mijamy, że powinienem wspiąć się na pięć świętych taoistycznych gór, ‘a w tym mieście Lao Tzu napisał Tao Te Ching’, opowiadał z jakimi krajami granicy Polska, że ambasada jest w Pekinie, a konsulat w Szanghaju a ja zamiast myśleć ‘wow, skąd On to wie’, myślałem ‘ON MA NIEBIESKIE OCZY!’, bo to było dla mnie o wiele bardziej szokujące.
Gdy już dojechałem do Xi’an J. i Jej znajomy popytali jak mam iść by trafić do hotelu, dostałem Jej numer telefonu i mam dzwonić jakbym miał problemy. Niesamowicie sympatyczna dziewczyna. Tak jak na Chinkę przystało.
Na pierwszy ogień poszły dwie wieże: dzwonu i bębna, najpierw poszedłem do tej większej, czyli dzwonniczej w której był dzwon, nie tak olbrzymi jak te europejskie, ale całkiem spory.
A co to?
Wieża dzwonu w Xi’an została zbudowana w 1384. Związanych z nią jest kilka legend. Ta jest całkiem fajna:
W czasach dynastii Ming kilka trzęsień ziemi poruszyło terenem w Guanzhongo pochłaniając tysiące ofiar. Pojawiła się historia: przez środek Xi’an płynie ogromna rzeka, mieszka w niej smok który zawsze wywołuje kłopoty. W Xi’an podchwycono legendę i rozkazano wszystkim kowalom ukuć ogromnym łańcuch w który planowano zakuć smoka. Następnie rozkazano naprawić wieżę dzwonu by wykorzystać ją do pojmania smoka. Co ciekawe, po odbudowaniu wieży dzwonu trzęsienia ziemi się skończyły.
A z samej wieży rozciągał się piękny widok na całe wewnętrzne miasto. Także zszedłem i obrałem kurs na inna wieżę. Gdy do niej doszedłem okazało się że nie ma się tam jak dostać trzeba przejść przez rondo pełne samochodów.
Gdy to zrobiłem okazało się że to nie ta wieża…także zawróciłem i poszedłem do innej…to też nie ta…w końcu się zdenerwowałem złapałem taksówkarza, wytargowałem się do 10 RMB i zawiózł mnie.
W międzyczasie zapadł już zmrok i wszystkie wieże były pięknie oświetlone. Fantastyczny widok. Chyba w końcu mi jakieś zdjęcia po zmroku wyszły. Wieża bębna, w której było mnóstwo, ale to mnóstwo różnego rodzaju bębenków, bębnów i innych instrumentów muzycznych. Nie miałem pojącie że jest tego aż tyle.
A co to?
Wieża bębna w Xi’an została zbudowana w 1380 roku i znajduje się w samym centrum miasta. Jej nazwa pochodzi od ogromnego bębna znajdującego się w jej wnętrzu. Uderzano w niego gdy zachodziło słońce.
I teraz miałem problem bo zapadł zmrok i straciłem kilka punktów orientacyjnych…nic to, wystarczyło mi wrócić do przejścia podziemnego i wiedziałem już w którą stronę mam iść.
Problem z poruszaniem się po Xi’an jest taki że często przy chodnikach stoją bardzo wysokie płoty i trzeba korzystać z przejść podziemnych, co jest zrozumiałe biorąc pod uwagę ilość samochodów, ale jest także dość kłopotliwe gdyż te przejścia nie są już tak prosto skonstruowane jak ulice.
Ostatecznie do hotelu dotarłem bez większych problemów, a Xi’an po zmroku robi się o wiele bardziej przyjemny do życia, bo w ciągu dnia słońce praży niemiłosiernie.