Szalone. Zwłaszcza gdy dowiadujesz się że lekcje popołudniowe zaczynasz o 1250 z powodu konkursu. Dowiadujesz się o tym o 930. Od uczennicy. Bo nikt ze szkoły nie powiedział ani Tobie ani Asystentce.
A potem dowiadujesz się, że środa i czwartek będą odrabiane nie w następny weekend ale już w ten. Czyli na spory plus, bo zostałem uderzony z zaskoczenia i nie muszę niczego planować. Poza tym w niedzielę wieczorem klasy organizują przyjęcie noworoczne więc zajebiście . Wtorek, środa, czwartek wolny.
W przerwie na lunch pojawiła się nauczycielka, wychowawczyni klasy 14 i dała mi małe zawiniątko mówiąc że jest chrześcijanką i to jest taki prezent który zrobili w swoim kościele. Kościele domowym, nie świątyni. Nie mogłem otworzyć od razu bo musiałem lecieć na te rozpoczynające się wcześniej zajęcia, ale gdy już wróciłem i otworzyłem to zaskoczyłem się bardzo pozytywnie. Jak widać na zdjęciu jest to cytat z Księgi Wyjścia ‘Przeto idź, a Ja będę przy ustach twoich i pouczę cię, co masz mówić’. Czyli coś niezwykle bliskiego dla Chrześcijan z Chin, w końcu Oni tutaj w dalszym ciągu głoszą samodzielnie Słowo Boże. Nie dość że msze odprawiane są w warunkach rodem z początków Chrześcijaństwa to szerzenie wiary jest znacznie utrudnione, że nie wspomnę o takich ’drobnostkach’ jak praca w niedziele. Jestem pod ogromnym wrażeniem bo tutaj religia, wiara to kwestia wyboru, nie tak jak u nas gdzie się ją narzuca.
W tym tygodniu dręczę uczniami pytaniami o podróże i oprócz takich ciekawych, acz standardowych odpowiedzi jak:
– do Japonii zabić Japończyków
– do Paryża bo to bardzo romantyczne
pojawiły się takie niestandardowe jak:
– Malediwy bo za 20 lat ich nie będzie
– Atlantyda, bo nikt jej nie odkrył (aż mi się przypomniało że mając 12 lat myślałem o tym samym)
Te dzieciaki mają gro pomysłów i są naprawdę zdolne, ale chyba w tym systemie brakuje trochę ujścia dla tej kreatywności.
Po wszystkich zajęciach poszedłem do tej hali posłuchać jak śpiewają, ale wytrzymałem tylko kilka klas bo było tam potwornie ale to potwornie zimno. Rozumiem że na ogrzewaniu można oszczędzać, ale są pewne granice. Trafiłem też na chiński…którego pierwsza zasada brzmi by nie mówić o…więc nie powiem ani słowa.
Poszedłem do stołówki gdzie spotkało mnie niemiłe zaskoczenie w postaci braku tofu nie pozostało mi więc nic innego niż zrobić powtórkę z obiadu i potem zaraz do domu. Dzisiaj, tak dla odmiany, Pan Obwoźny pojawił się już przed 18, a skoro jutro ma padać to postanowiłem nie ryzykować i od razu uzupełnić zapasy owoców. Chociaż ostatnio żywię się w szkole głównie prezentowymi jabłkami. Dostałem też coś, jakiś orzech czy coś…całkiem smaczne prawdę mówiąc.
Wracając do domu spotkało mnie pierwsze poważne niemiłe zaskoczenie. Nalepiłem wczoraj na drzwiach śnieżynkę i Mikołaja. Żeby było tak świątecznie. I teraz tego Mikołaja już nie ma. Ostała się tylko śnieżynka. Mam nadzieję że ten kto go sobie zawłaszczył zrobi z niego dobry użytek. Bo może w gruncie rzeczy tej osobie przyda się bardziej.
Aparat dobił dzisiaj do 10k zdjęć w ogóle, z czego jakieś 7k zrobiłem w Chinach. Mało, ale też nigdy nie aspirowałem do bycia fotografem czy też do robienia zdjęć w ogóle więc cieszę się zwłaszcza że niektóre z tych zdjęć są przyzwoitej jakości i pokazują całkiem ciekawe obrazy.
Ani ja, ani Lidia nie potrafimy zrozumieć dlaczego dostajemy środek tygodnia wolny a w piątek musimy iść do pracy. Nauczyciele tutaj też nie rozumieją a uczniowie to już w ogóle. Tylko teraz dotarło do mnie że następny tydzień to dwa dni w szkole a potem jeszcze…miałem o tym już nie pisać więc nie piszę.
Brakuje mi tej dłuższej przerwy na lunch bo nie dość że nie porobiłem słówek to czuję się bardzo zmęczony i nic mi się już dzisiaj nie chce a przecież powinienem zrobić jeszcze swoją lekcję chińskiego, a prawdę mówiąc nie chce mi się nawet tej swojej frustracji związanej z nieplanowanymi zmianami planów dnia przelewać na zera i jedynki. Jakoś zaakceptowałem to bez myślenia i bez rozczulania się nad tym za bardzo. Tak musi być i zgrzyt zębami zamiast tak być musi i uśmiech. Na szczęście mam niesamowitych uczniów którzy rozczulają mnie niezwykle. Jak chociażby przewodniczący klasy siódmej który z nadzieją w głosie zapytał się czy przyjdę posłuchać jak śpiewają bo On będzie dyrygentem. I żałuję że nie miałem w sobie na tyle wytrzymałości by tam zostać na dłużej i posłuchać reszty klas. Lidia siedzi całymi dniami w gabinecie ucząc się i chyba udzielił mi się jej nastrój bo powiedziała że chciałaby zostać, ale w gruncie rzeczy to co roku jest to samo a Ona jest zmęczona. A dla mnie to przecież coś nowego, tylko jakoś tak…może szukam wymówki, ale naprawdę trudno mi się skupić gdy zimno i spać się chce.
Ach…okazało się że tydzień temu uczniowie biegali wokół boiska w ramach ogólnoszkolnego biegu długodystansowego. No tak, o tym też jakoś nikt mi nie powiedział. Czasem mam takie wrażenie że jestem tu takim ciałem obcym, złem koniecznym, ale może po prostu przemawia przeze mnie zmęczenie. Nikt mi nic nie mówi, Lidia dowiaduje się rzeczy od uczniów nie od nauczycieli czy też przełożonych i wszystko odbywa się na ostatni moment. Tak, zdecydowanie jestem zmęczony i zasługuję na długi porządny sen. Tylko najpierw pora na wieczorną lekcję.
Wywiesiłem jeszcze na drzwiach kartkę z napisem ‘Ukradłeś mojego Mikołaja. Proszę oddaj go.’ W dwóch językach, po chińsku i po angielsku. Nie, nie zmieniam zdania o Chinach czy chińczykach, bo zgniło owoc znajdzie się wszędzie, normalnie pewnie uśmiechnąłbym się i napisał że się cieszę bo to znaczy że komuś się spodobał i chce go mieć przy sobie, albo chce żeby mu/jej przypominały Święta w roku 2012 gdy mieszkał w jego/jej bloku obcokrajowiec, ale dzisiaj naprawdę jestem zmęczony i chociaż w ten sposób chciałem wyrazić swoje niezadowolenie. Bo tu nie chodzi tak naprawdę o tego Mikołaja (tak jakbyście nie wiedzieli), ale o odrobinę szacunku.