Syf na targu
To rzuca się strasznie w oczy, a raczej w nos. Warunki w jakich sprzedawane jest tu mięso woła o pomstę do nieba. Tylko tak myślę…przecież ja mięso z takiego targu i tak jem w restauracjach, więc co za różnica w gruncie rzeczy.
Zdjęcia
Wszędzie, ale to naprawdę wszędzie znajdują się zdjęcia pracowników danego miejsca. Począwszy od policji (co jest sensowne), poprzez ochroniarzy przy bramie (co jest niezwykle sensowne), na kierowcach i ludziach sprzedających bilety w autobusie skończywszy (co sens też ma, w końcu autobus mógłby zostać porwany przez kogoś, ktoś inny mógłby próbować pobierać opłaty, a prawdziwy kierowca i sprzedawca byliby w sporym niebezpieczeństwie). Coś podobnego jak w Saturnie i Media Markcie u nas. Tylko na sporo większą skalę.
Dlaczego lubisz herbatę?
Takim oto pytaniem zostałem zabity w poprzednią niedzielę gdy nie zamówiłem niczego do pcia, oprócz darmowej herbaty. Darmowej bo w tych lepszych restauracjach za herbatę się nie płaci.
No właśnie, dlaczego nie chciałem żadnego świeżo wyciśniętego soku tylko herbatę? Ta sytuacja wydała mi się tak abstrakcyjna, że nie mogłem znaleźć odpowiedzi. No bo jak mam wytłumaczyć Chince dlaczego lubię herbatę. Kurczę…czy nam lub Rosjanom tłumaczy się dlaczego lubi się wódkę? Albo Niemcom dlaczego lubi się piwo (chociaż to podobno Egipcjanie wymyślili)? No nie za bardzo. Historia herbaty w Chinach sięga (według wikipedii) 2737 roku p.n.e., a u nas? Do Anglii dostała się pod koniec 17 wieku i dostali takiego pierdzielca, że z jej powodu rozpoczęły się wojny opiumowe. No i w Anglii wytworzyła się kultura picia herbaty. A jak my przy tym wyglądamy? Dla nas herbata jest jak woda, jak główny napój do wszystkiego. Barbarzyństwo ;)
Syf w kiblach publicznych
Odważyłem się wejść do kilku, ale z robienia zdjęć zrezygnowałem. W jednym kibelku zaczęły mi łzy płynąć. A ja przecież w Zoo pracowałem. Przy hipopotamach klatki czyściłem…Węchu jednak wyłączyć się nie da…
Zdjęcia kamieni
Nikt się nie pyta, ale na pewno ciekawość Was zżera o co chodzi z tymi kamieniami? No właśnie…to dobre pytanie. Podobno wszystkie ta kamienie ustawiane na drogach, trzymane w domu są pozostawione w stanie w jakim je wydobyto. A stawia się je z powodów dekoracyjnych. Bo często coś przypominają. Z reguły mają to być coś z chińskiego horoskopu. Mi osobiście większość z tych kamieni przypomina po prostu kamienie, ale może pod jakimś odpowiednim kątem i specjalnym świetle coś tam widać.
Dlaczego nie ma szczurów?
To pytanie też się nasuwa. Przecież tu jest tyle jedzenia na ulicach, w śmietnikach, po prostu wszędzie. A nie ma szczurów. Na takich osiedlach siłą rzeczy muszą być. A nie ma…Są koty, psy, ale nie ma gryzoni. W sumie to pół Europy wybiła dżuma przenoszona przez szczury, więc chyba jednak tak dobrze u nas z czystością nie było i nie ma.
Zasłonięta flaga Japonii w markecie
To rzuciło mi się w oczy w sklepie w Pizhou. Ogromna wydrukowana reklama z hasłem ‘Produkty Importowane’ i flagami USA, Kanady, Korei, Jap…ups Chin ;) Zasłonili flagę Japonii flagą Chin. I to w takim małym mieście.
Sekszop w Xuzhou
To mnie po prostu z nóg ścięło, a przy drugiej wizycie rozbawiło podwójnie (bo obok był drugi). U nas sekszopy poukrywane są gdzieś w bramach, a tutaj są niczym inne sklepy, z całym asortymentem widocznym z ulicy. Przeszłoby w Polsce?
Skłodowska i Szopen
Dwa najczęściej pojawiające się nazwiska gdy mówię, że jestem z Polski. Tylko oczywiście nikt nie mówi Skłodowska, a jedynie Madame Curie. Szopen mnie nie dziwi, ale Skłodowska ogromnie bo nie potrafię sobie przypomnieć żeby w czasie mojej edukacji jakoś szczególnie zwracano na nią uwagę.
Superstar
Jestem w środę w Xuzhou i robię zdjęcia w parku pamięci. Co się dzieje? Jakiś ojciec prosi mnie żebym stanął obok jej córki bo chce jej zrobić zdjęcie. Okej.
W czwartek w Jiawang robię zdjęcia tańczącym ludziom i co? Jakaś dziewczyna z telefonem robi mi zdjęcia, a potem oddaje telefon swojemu dziadkowi.
Sobota, w klastorze/świątyni słyszę jak dzieci wołają ‘Amerykanin, Amerykanin’. A ja jedynie mówię, ‘nie, nie Amerykanin’. Biały tutaj może poczuć się jak gwiazda. Zwłaszcza wśród dzieci, które widząc niebieskie oczy prawie wariują.
Vicki wróciła, ale zostaje tylko do środy/czwartku. Jutro wezmę jej zajęcia, więc z porannego biegania nici, a nie wiem jak to będzie z popołudniowym, ale na pewno bez walki nie odpuszczę. Wróciła tylko żeby dostać wypłatę i zaraz zmywa się do innej prowincji. Skoro zapłacą jej tam więcej i ma lepsze możliwości ubijania interesów to niech z tego korzysta. Kilka nadchodzących tygodni może być ciężkich. Chociaż może nie? Dzieciaki są bystre i sobie poradzą, nawet z książką, która ewidentnie jest dla nich za trudna. Tylko dlaczego ktoś wybrał książkę, która jest za trudna? Nie tłumaczy tego nawet ta sterta tych samych książek na moim balkonie…No dobrze, tłumaczy. Czuję, że już się żaliłem na to jak bardzo przestarzały model nauczania muszę tu uskuteczniać, więc nie będę się powtarzać, poza tym to narzekanie do niczego nie doprowadzi.
Ruszyliśmy z Vicki na kolację, a że ona daleko chodzić nie lubi to pół godziny spędziliśmy w supermarkecie pod blokiem i w przyjeżdzającej do nas budce z grillowanym jedzeniem. Wszamałem tak szybko, że nawet zdjęcia nie zrobiłem. W ogóle to musicie mi wybaczyć ilość dzisiejszych zdjęć, ale moje wyjścia z domu ograniczyłem właśnie do tego jednego. Na szczęście żołądek już się uspokoił.
W poszukiwaniu zimnego napoju udaliśmy się do mojego dobrego znajomego, niestety jego córka nie zrozumiała o co chodzi gdy Vicki pokazała na zamrażarkę. On na szczęście zrozumiał od razu gdy mu pokazałem na iPodzie (rany…ale poważnie rany…chciałem kupić urządzenie do odtwarzania muzyki, kupiłem kombajn) słowo w słowniku i od razu zrozumiał o co chodzi. Słownik bardzo ułatwia życie. Żadnego wyzwania. Co to za przygoda, gdy wszystko można dostać tak łatwo? Gdzie tu ekscytacja? Nawet w sklepie staliśmy pod solą, szukaliśmy cukru, pokazałem słownik i od razu Pani nas zaprowadziła i jeszcze pokazała jaki będzie najlepszy. Przygoda = zero.