I po śniegu…

Dalej leży ale teraz przypomina już tę paskudną polską ciapę która zawsze nas atakuje w marcu. Jedyna różnica jest taka że w przeciwieństwo do Polski tutaj nie trzeba uważać na prezenty w postaci psich kup.
Wczoraj jeden z rekruterów (ble) zapytał się mnie: ‘a jak wygląda nauka angielskiego w Polsce?’ i tak myślę od wczoraj jak mu to opisać.  Ubrałem moje doświadczanie z Polski tak delikatnie jak potrafiłem bo facet urodził się w Kanadzie ale jest polskiego pochodzenia i zastanawiał się czy nie uczyć w Polsce po tym jak Azja Mu się znudzi.

Znowu poranek nie był nudny. Ruszyłem do szkoły tym swoim ślamazarnym tempem, bo nie oszukujmy się to nie jest pora na szaleństwa i gdzieś w połowie drogi zauważyłem jak Panu z przodu wypadły nauszniki, w myśl zasady ‘dziś ja, jutro Ty’ chwyciłem te nauszniki, podjechałem do Niego i oddałem. Był tak zaskoczony że wydukał ‘siesie’ i pojechał dalej. Dokulałem się do szkoły i włożyłem rękę do kieszeni by wyłączyć Garmina. I co? Garmina w niej nie było. Szybko zawróciłem, zauważyłem jeszcze Pana bez nauszników który krzyknął ‘thank you’ . Dojechałem do skrzyżowania i znalazłem leżącego na ulicy Garminka. Rany…ile on w tym tygodniu przeżył. Ile on w ogóle przeżył, a przecież nie ma nawet dwóch lat. Zima i dwa upadki, sobowtór i upadek, podróż do Chin i mnóstwo upadków. A w dalszym ciągu służy mi dzielnie i oby służył jak najdłużej.

Ostatni bieg w 2012 roku był średni. Znowu chwyta mnie kolka i muszę się zatrzymywać co 20-30 minut. Muszę biegać nieźle pokrzywiony skoro tak mi dokucza. Nie biegam aż tak szybko przecież. A może…może to zmęczenie bo przecież parę tygodni temu wszystko było w porządku a teraz jestem już naprawdę mocno zmęczony i chociaż wstyd mi to pisać to trochę cieszę się że w niedzielę nie idę biegać. Tak się cieszę że nawet dzisiaj wyprałem ubrania do biegania. I iPod też swoje przeżył dzisiaj, wyleciał mi z tylnej kieszeni i z hukiem przypierdzielił w asfalt, ale nic mu się nie stało. To naprawdę niesamowite. Aparat pierdzielnął o posadzkę i jedynie trochę wariuje, Garmin zbiera coraz to większe cięgi, iPod nie chce być gorszy a wszystkie jakoś żyją. Dobra azjatycka robota nie ma co.

Wróciłem do szkoły I na momencik do gabinetu, zostawiłem słonecznik na jutro i kawę na nadchodzący tydzień i wychodząc spotkałem na schodach Lidię, która chyba w szkole kryje się przed mamą. W każdym razie powiedziałem jej że przegram jej te brakujące zdjęcia jutro. Na co Ona z wielkimi oczami zapytała:
– Jutro?
– No tak, jutro. Przecież w ten weekend pracujemy.
– W ten weekend?
– No tak…
– Jesteś pewien?
– Pytałem się uczniów, pisałem im daty, więc jestem pewien (przez grzeczność nie chciałem jej wspominać o tym że przecież sama mi to potwierdziła).
– Hmm…
– To może zapytaj się kogoś czy to prawda, bo może uczniowie mnie źle zrozumieli, albo ja Ich.
– Okej.

No i po pierwszych zajęciach popołudniowych dostałem smsa ‘w ten weekend mamy wolne, za to w następny pracujemy’
Drugi raz obuchem w łeb i to tym razem mocno niepozytywnie. Czyli jutro na zakupy i jednak w niedzielę mogę iść biegać. Mam tylko nadzieję że ubrania wyschną. Nie no, musza wyschnąć. Nie można zakończyć tego roku takim biegiem. Zasługuje na troche więcej.

Wychodząc z domu zobaczyłem że ktoś oddał mi Mikołaja I dopisał na kartce że przeprasza. Nawet zdjęcie zrobiłem. Wyjaśnił też że jestem uczniem/uczennicom szkoły w której byłem w odwiedziny i prosi o pomoc z zadaniem domowym. Zostawiłem Mu/Jej swój numer QQ i napisałem żeby uderzył/a gdy ma problemy to chętnie pomogę i wyjaśnię.

Zakupiłem kolejne pocztówki, teraz dostałem dwie w cenie trzech i jeszcze uczeń walczył ze mną żeby dać mi tego jednego juana reszty. Ach ta klasa jedenasta. Wszystkie klasy mnie zaprosiły na swoje przyjęcia noworoczne i na wszystkich chcę być, ale 14 klas obskoczyć…A potem jeszcze Lawrence zaprosił mnie do siebie mówiąc że to nie Jego pomysł, ale całej klasy i wszyscy chcą żebym przyszedł ale oczywiście zrozumieją jeżeli się nie pojawię bo przecież nie mam czasu. Nie powiem że bym nie chciał, ale naprawdę nie wiem jak to będzie z czasem…15 klas…180 minut to tylko 12 minut dla każdej klasy, więc będzie bardzo bardzo ciężko zwłaszcza że chcę dużo zdjęć porobić.

Te jutrzejsze zakupy są mi zupełnie nie w smak, ale cóż poradzić, trzeba je zrobić pomimo prognozowanego deszczu ze śniegiem. Masakra pogodowa jakaś.