Cel A – <2:59
Cel B – <3:05
Cel C- Nowa życiówka
Czyli tak, wracam do prób złamania trójki w maratonie. Nie będzie to łatwe zadanie, bo mam wrażenie, że nie najlepiej znoszę dwa mocne szybkościowe treningi w tygodni a są wpisane w plan.
Właśnie, plan.
Postanowiłem zmienić metodologię treningów i odszedłem od modelu proponowanego przez Jerzego Skarżyńskiego a opartego głównie na bieganiu w tempie maratońskim i powtarzaniu biegów z narastającą prędkością. Nie dlatego że to złe podejście, ale czułem, że ten trening mnie zajeżdża i obarczam go winą za kilkutygodniową przerwę na przełomie listopada i grudnia, ot dwa mocne treningi w lekkich butach to za dużo dla mojej miednicy.
Obrałem podejście Jacka Danielsa, które jest o wiele bardziej urozmaicone i gdzie biegi w tempie progowym (czyli powiedzmy takim na pół maraton) mieszane są z biegami w tempie maratońskim. Co jest fajne to to, że nie muszę sztywno trzymać się planu, mam pełną dowolność w tym co robię o ile wybiegam dwie sesje specjalistyczne i wytruchtam resztę dystansu. Podoba mi się to, bo pamiętam jak czasem ciążyło mi to że nie wybiegałem iluśtam kilometrów (a raczej że muszę je wybiegać). Jest tylko jeden problem, te sesje specjalistyczne w tempie progowym są interwałowe, a to nie jest coś co lubię, ale jak już pisałem – nie będzie łatwo.
Uznałem, że wyznaczę trzy poziomy celów tym razem.
Pierwszy, to wiadomo ten główny, czyli złamanie trójki.
Drugi, to już poziom niżej, ale ciągle moim zdaniem czas bardzo dobry, czyli mniej niż 3:05.
Trzeci, to już ‘tylko’ pobicie życiówki.
Po drodze do maratonu czeka mnie połówka w Tychach gdzie też planuję zrobić życiówkę.