Cracovia Maraton – podsumowanie

Czas ostateczny to 3:16:30, czyli nowa życiówka.

Żaden z celów nie został osiągnięty. Wyniku jednak nie traktuję jako porażki. Tyle wstępu, teraz do szczegółów.

Plan na bieg był dość prosty, pobiec zgodnie z taktyką MARCO, czyli:
Od 1 do 3 kilometra biegnę w tempie 4:21 min/km
Od 3 do 14 kilometra biegnę w tempie 4:18 min/km
Od 14 do 28 kilometra wchodzę w docelowe tempo maratońskie, czyli 4:15 min/km
Od 28 biegnę w tempie 4:12 min/km

I wszystko szło bardzo dobrze, tętno było pod kontrolą, nie ruszyłem za szybko, trzymałem się swojego tempa, gdy było za szybko to zwalniałem.
A było, gdzie zwalniać, bo ta pierwsza trójka wyszła w tempie 4:19, potem te jedenaście w tempie 4:16, czyli trochę za szybko, ale w żadnym razie bez tragedii, zwłaszcza że tętno cały czas było w porządku.
Kryzys mnie dopadł w okolicach 24 kilometra i wziął mnie z zaskoczenia. Jednak i tak nie było aż tak źle, bo ten trzeci fragment wyszedł w tempie 4:24, czyli grubo poniżej oczekiwań, ale dalej w czasie na 3:05.
Niestety potem kryzys zaczął się nawarstwiać. Zaczęły pojawiać się myśli by to w ogóle odpuścić, by iść do mety, czyli taki standard. Chyba od 36 zacząłem iść i biec. Wtedy zaczęło powoli do mnie docierać, że jestem odwodniony. Obojętnie, ile bym kubków wypił i tak chciało mi się pić. Na 37 ktoś z kibiców poratował mnie wodą z bidonu za co jestem bardzo wdzięczny i jakoś do mety się dokulałem.
Nie chcę zwalać tutaj winy na pogodę, bo warunki rzadko kiedy są idealne, ale fakty są takie, że straciłem na wadze najwięcej po maratonie od Silesii w 2012, na boku leżeć nie mogę, bo mam spalone słońcem ramiona, a po samym biegu piłem, piłem i dopiero po 4 godzinach poszedłem sikać, czyli było mi ciepło. A tak zasolonych ubrań nie miałem na sobie od dawna, chyba od pierwszego maratonu.

Co było dobre – życiówka, nie obtarłem sobie miejsc intymnych i już wiem jak tego uniknąć w przyszłości.

Co jest do poprawy – czas

Plany na przyszłość:

Najbliższy tydzień to odpoczynek, bo jednak życiówka zobowiązuje. Dzisiaj był najsłabszy poniedziałek po zawodach od poprzedniej Silesii w październiku (no dobrze, wcale nie był taki słaby, ale odpoczynek się należy).
Następnie, do lipca będę rypał kilometry i krosy, czyli długie wybiegania i podbiegi, żeby się przygotować do Maratonu Karkonoskiego na dystansie Ultra.
Kolejny tydzień przerwy.
I ruszam z przygotowaniami do Silesii, ale już według innej metodologii treningowej.