Tydzień trzynasty

Czyli pół kroku do przodu.

We wtorek wyszedłem trochę pobiegać, wróciłem po sześciu kilometrach, bo więcej nie byłem w stanie z powodu bólu. Już nie takiego jak tydzień temu, ale w dalszym ciągu uciążliwego.
W piątek było lepiej, podobnie sobotę. Te dwa dni to łącznie około 32 kilometry, czyli dużo. Być może nawet za dużo jak na powrót po tak długiej przerwie (było nie było 10 dni należy traktować jako długą przerwę). Do tej pory po takich przerwach robiłem 10-12 kilometrów i starałem się wracać stopniowo. Teraz też staram się wracać stopniowo, ale skoro czuję, że mogę biec te 16 kilometrów to nie ma potrzeby sztucznie się ograniczać. Nie ma tak jak czasem bywało, że te 12 to było moje maksimum.
Oczywiście to że mogę tyle biec nie znaczy, że biegam w takim samym tempie, bo tak nie jest i biegam, jak na mnie, wolno. Z tym, że to ‘wolno’ nie byłoby ‘wolno’ pół roku wcześniej. Czyli i tak jest progres.

 

Podsumowanie tygodnia:
Łączny dystans biegów 38 kilometry
Łączny czas biegów 3:21
Średnie tempo 5:15 (nie wiem czy będzie wolniej)
Czas ćwiczeń dodatkowych to 5:31 (REKORD)

Co było dobre w tym tygodniu?
Dwa biegi dzień po dniu.

Co jest do poprawy?
Kontuzjoegnność ;-)

Obawy?
Kość dalej boli i z tego powodu biegam inaczej, co w konsekwencji może wywołać jakąś inną kontuzję.

Ciekawostka z tego tygodnia
Heraklit z Efezu był prawdopodobnie najbardziej taoistycznym filozofem z ‘zachodu’.