Taką odpowiedź uzyskałem dzisiaj od studenta na pytanie czemu nie było Cię na egzaminie w środku semestru? Także tego, nieźle, zwłaszcza że chłopak przyszedł na dwa zajęcia z sześciu. Rozumiem że trzeba być wyrozumiałym dla tych najstarszych studentów, w końcu praktyki i tak dalej, ale znajomość angielskiego kulała i to mocno. Naprawdę nie wiem dlaczego Oni byli/są zmuszani do uczęszczania na zajęcia ze studentami z grupy A skoro ewidentnie odstają.
Podobno całe klasy muszą na te zajęcia uczęszczać, ale kurczę…to trochę wbrew logice. Jak Oni mają równać do najlepszych, skoro to nie jest różnica jednego poziomu, a wręcz trzech jak na moje oko. Jedni nie mają problemów z opowiadaniem o swoim życiu, poglądach, filozofii, a drudzy nie potrafią odpowiedzieć na pytanie o hobby. Nie jest to coś złego, w żadnym wypadku, ale zmuszanie kogoś takiego do uczęszczania na zajęcia za trudne do niczego dobrego nie doprowadzi, no nie ma na to najmniejszej opcji.
Drugi dzień egzaminów zaliczony, dzisiaj miałem nawet kilku studentów z fizyki stosowanej. W tym jednego którego rodzice wysłali na ten kierunek bo uznali że dzięki niemu znajdzie dobrą pracę, a On chociaż wolał studiować angielski to posłuchał rodziców. I jeszcze bym zrozumiał gdyby rodzice byli fizykami, ale nie, Oni najzwyczajniej w świecie uznali że to dobry wybór pod kątem pracy. Nie wiem, naprawdę nie wiem. Chociaż w sumie, jak się jest naprawdę dobrym w czymś to praca Cię zawsze znajdzie.
Im więcej z tymi studentami rozmawiam tym bardziej doceniam to jak wiele swobody w wyborze studiów dali mi rodzice, przecież gdybym ja miał studiować fizykę to bym zwariował. Ja już na studiowanych z konieczności finansach byłem strasznie niezadowolony. Zresztą co ja innego miałbym studiować. Z angielskim wyszło prześwietnie, nie wiem czy z jakimkolwiek innym kierunkiem wyszłoby tak dobrze, także ja absolutnie na moje studia nie mogę, i nie będę, narzekać. A rodzicom jestem wdzięczny coraz bardziej z dnia na dzień.