Ciągle biegowo

Jedną z najbardziej irytujących rzeczy w porannym bieganiu jest fakt że latarnie wyłączane są na mojej trasie o szóstej, lub parę minut po szóstej. Nie na całej trasie, ale jej większość jest nieoświetlona przez jakieś pół godziny, czyli odkąd światła wyłączą do wschodu słońca. Zazwyczaj nie jest to jakiś większy problem bo trasę mam jedną, obieganą, poznaną, nie sprawiającą już żadnych problemów. Są jednak takie dni, jak dzisiaj, w czasie których próbuję czegoś nowego, w sensie nową trasę, i okazuje się że momentami trzeba zwolnić, czasem przeskoczyć, czasem można pobiec szybciej a człowiek do tego nie jest do końca przyzwyczajony. A sekundy uciekają.

Jednak tymi sekundami chyba będę się coraz mniej przejmować bo mój GPS jest nieobsługiwany przez mój ulubiony program (przynajmniej w wersji którą posiadam) więc muszę zgrywać go w inny sposób i nagle okazuje się że tracę jakieś 200-300 metrów na 13-14 kilometrach, co przedtem miejsca nie miało. Czyli GPS swoje, a korekcja na mapie swoje. Różnice są niewielkie i jeszcze mnie nie wkurzają, ba mam nadzieję że nie będą mnie wkurzać w ogóle, w końcu wystarczy tych kilkaset metrów więcej przebiec, ale jest to trochę niefajne. Zobaczymy jak ta niefajność się rozwinie.

Jutro jeszcze jeden bieg i w piątek pora na odpoczynek. Wypadałoby bo jednak moja norma to pięć biegów w tygodniu, więc nie ma co przesadzać, a poza tym już dzisiaj było mi trochę trudniej się rozbujać, ale tłumaczę to sobie zaskakująco szybkim poniedziałkiem i planowo szybkim wtorkiem. Niby nie powinno się już tak szybko biegać przed maratonem, ale znowuż nie przesadzajmy, na moim poziomie to nie może mieć aż takiego znaczenia.

Teraz moim największym zmartwieniem jest gdzie by tu pobiec jutro? Bo chciałoby się zobaczyć coś nowego, ale dystans jest taki że na zbyt wielkie oddalenie się od domu nie pozwala, bo to tylko sześć kilometrów w jedną stronę. Drugiego stycznia czeka mnie oglądanie tych samych widoków przez prawie całą drugą połowę maratonu bo ktoś uwidział sobie że zrobimy nawrotkę, nie wiem po co komu ona, ale skoro tak sobie wymyślili to nic nie poradzę. Przeraża mnie myśl o tym że będzie tam trzydzieści tysięcy maratończyków. Głównie dlatego że lubię sobie stanąć gdzieś z tyłu i się przeciskać w czasie biegu, a przy trzydziestu tysiącach ludzi to naprawdę będzie przeciskanie.