Miałem w Jiawang jednego takiego ucznia który mnie trochę drażnił. Może nie tyle On sam w sobie co Jego podejście do angielskiego. Było stanowczo zbyt olewackie jak na mój gust. Generalnie to cała ta klasa miała w drugim semestrze podejście olewackie. Lidia tłumaczyła że to z powodu ich nauczycielki angielskiego której za bardzo nie lubią bo nie potrafi Im niczego wytłumaczyć i Oni z tego angielskiego nic nie rozumieją więc spędzę z Nimi trochę czasu i Im pomogę, co jak doskonale wiemy nie wydarzyło się nigdy.
Pod koniec nasze relacje trochę się ociepliły, zwłaszcza po tych zajęciach z gramatyki z których nic nie zrozumieli, ale widać było że się starają docenić moje nieudolne próby wyjaśnienia zawiłości angielskiej gramatyki.
Gdzieś tak wtedy dotarło do mnie, od Lidii, że ten uczeń jest przewodniczącym klasy, świetnie sobie radzi z matematyką i generalnie to jest jednym z najlepszych uczniów w tej klasie. Zaskoczyło mnie to wtedy okropnie bo sądziłem że takie olewackie podejście do angielskiego obecne jest także na innych zajęciach. A nie było. Dla Niego mój przedmiot to była po prostu strata czasu który mógłby poświęcić na naukę matematyki. Dotarło to do mnie trochę za późno.
W każdym razie napisał do mnie niedawno mówiąc spójrz na zdjęcie, to ja, no to oczywiście Go poznałem, fryzury przez te trzy lata nie zmienił. W Chinach chyba tak jest że jak ktoś decyduje się na fryzurę w pewnym wieku to zostaje z nią do końca. Dlatego też tylu ludzi ma te sześcianowe fryzury. Porozmawialiśmy chwilę i okazuje się że jest w Suzhou, przepięknym mieście, studiuje, ale nie tam gdzie chciał bo zawalił chiński i matematykę na gaokao. Zawalił w sensie nie zdobył tylu punktów ile by chciał. Teraz kiepsko Mu idzie z angielskim, ale zaciśnie zęby i da radę bo zbliżają się wakacje i trzeba się dobrze zaprezentować (Jego słowa).
Naprawdę mnie to poruszyło bo myślałem że kto jak kto ale On to się ze mną nie skontaktuje, bo i po co. A jednak. Kurczę, fajnie tak. Bardzo miło na sercu.