Jeszcze co prawda do lata pozostało kilka miesięcy, ale skoro można już biegać w koszulce w krótkim rękawie, to dla mnie jest już lato. Nie za bardzo pamiętam kiedy w Changchun przebrałem się po raz pierwszy w krótki rękaw, ale pewnie jakoś w okolicach maja. Bardzo fajnie. Tylko czemu do cholery jasnej ta pogoda z poranka nie może utrzymywać się cały dzień? Rano jest przyjemne osiemnaście stopni a w południe mamy mniej przyjemne trzydzieści.
Dzisiaj, tak jak w sobotę i czwartek nogi niosły i to bardzo przyzwoicie, tak dobrze że postanowiłem dołożyć sobie kilometr i przekroczyć te jedenaście. Godziny biegu jeszcze nie przekroczyłem i przekraczać na razie nie chcę. Jest dobrze tak jak jest, nie ma się co spieszyć, wydłużać czy w ogóle kombinować. Teraz bieganie to zdrowie, przyjemność, a nie trening.
Swoją drogą to obecny miesiąc jest największym objętościowo kwietniem od kwietnia w 2011 roku, czyli daaaawno temu. Jestem też na dobrej drodze by był to mój najszybszy miesiąc odkąd zacząłem biegać (tych w których biegałem same interwały w Jiawang nie biorę pod uwagę bo tego się przez dwa miesiące ze 100 km nazbierało), a to już jest w ogóle rewelacja. Nie spodziewałem się czegoś takiego i czuję że teraz nie odpuszczę i trasy do końca miesiąca nie zmienię. A nawet gdybym zmienił i biegł wolniej to i tak rekord będzie.
Czyli generalnie forma idzie w górę, zobaczymy jak dalej z tym będzie.
Pisałem w zeszłym tygodniu o tej absurdalnej sytuacji w której ustala się święto sportu nie informując o tym żadnego z nauczycieli z zagranicy i o tym jak sobie z tym ostatecznie poradzimy (sprawdziany za tydzień, część zajęć za dwa tygodnie odpada). Ja natomiast postanowiłem sobie z tym poradzić jeszcze inaczej, mianowicie sprawdziany przeprowadzę za tydzień i za dwa, ale grupy z wtorku i środy będą miały sprawdziany w ten sam dzień, za tydzień. Bo tak będzie najwygodniej. No i dwa tygodnie testów to dwa tygodnie testów.