Koniec końców udało nam się tę drogę pokonać i rano zameldowaliśmy się w Kunming, gdzie zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy w dalszą pociągową podróż do miejscowości Lijiang.
A co to?
Lijiang to jedno z najsławniejszych miasteczek w Chinach. Jego historia sięga ponad tysiąca lat, gdy było częścią drogi herbacianej ciągnącej się od Yunnanu do Tybetu. A na dodatek jest niezwykle urokliwe.
Tradycyjnie Lijiang było zamieszkiwane przez ludzi z różnych mniejszości, głównie mniejszości Nakhi.
No dobrze, może nie tyle Lijiang jest sławne co jego stare miasto z cudownie zachowaną architekturą z dynastii Qing (bliżej początku, niż końca jej panowania).
W pobliżu znajdują się jeszcze dwa stare miasta, rzadziej odwiedzane, ale nie mniej urokliwe – Shuhe i Baisha.
W dodatku nad wszystkim czuwa pasmo górskie i był to jedyny śnieg jaki zobaczyłem aż do powrotu z domu June do Zhengzhou.
Pierwsze spotkanie z Lijiang przywodzi na myśl dramat. Dworzec oddalony od centrum o dobrych kilka kilometrów, w dodatku połączony z nim trzema autobusami przyjeżdzającymi co 20 minut, a raczej jednym przyjeżdzającym co 20 minut, bo pozostałe dwa nie pojawiły się przez godzinę czekania. Czekaliśmy i czekaliśmy, bo nasz hostel znajdował się w starym mieście w Shuhe. W końcu skapitulowaliśmy i korzystając z trzech połączeń autobusowych dotarliśmy do końca drogi, gdzie czekał już właściciel hostelu, w którym oprócz nas nie było absolutnie nikogo.
Znudzeni brakiem porządnego jedzenia, w końcu ileż można jeść baozi, gdy przygotowane zawczasu mięso i makaron z tofu skończyły się dwa dni wcześniej, udaliśmy się do jedynej otwartej jeszcze restauracji gdzie dorwaliśmy ziemniaka z papryką i coś czemu zdjęcia nie zrobiłem więc nie pamiętam. Zapewne jakieś zielone warzywo z czosnkiem. Te dwa dania będą nam towarzyszyć jeszcze przez kilka dni.
Zanim przyjechałem do Chin wyczytałem że w każdej restauracji do zamówionego jedzenia podają herbatę i wielokrotnie byłem bardzo zawiedziony gdy herbata okazywała się wodą. W końcu przestałem na to zwracać uwagę, aż do tego dnia, gdy podano nam dzban herbaty. Było nie było to Yunnan słynie z herbaty, a Lijiang było miastem targowym na wspomnianej już trasie herbacianej, więc herbatę tutaj serwują w każdej restauracji za darmo.
Tego będzie mi brakować, bo chociaż wszędzie w Chinach można poprosić o gorącą wodę do picia, to prośba o herbatę, nawet w dużych restauracjach, może wywołać meiyou z ust kelnera.