Nareszcie. Cały piątek miałem tylko jedną myśl ‘jutro idę biegać. Już nawet nieważne jak długo zajmie mi te dwadzieścia kilometrów, mogą być nawet dwie godziny, może być nawet ponad, nie ma to znaczenia, grunt że jutro idę biegać.
Zawsze gdy ta myśl przebijała się przez inne uśmiechałem się sam do siebie. Po prostu nie potrafię wysiedzieć. Teraz jestem padnięty po trzech zajęciach, ale jutro z samego rana pójdę biegać. Może być zimno, może być ciepło, nic mnie to nie obchodzi.
Może znowu będzie taka mgła jak w czwartek. Wtedy wstałem i było ciemno, zrobiłem pierwsze kółko wokół kampusu, czyli jakieś 18 minut, i przestało być ciemno a było jasno. Tyle tylko że mgła była wszechobecna. Nie widziałem na dwa metry do przodu. I tak się utrzymywało aż do południa. Ot jesień, nic więcej. W Changchun też bywały takie dni. Jakoś tak w Jiawang przywykłem do mgły, w Polsce była dla mnie czymś niezwykłym, ale tutaj stała się czymś niemalże codziennym, owszem dalej niezwykłym, ale już jakby trochę mniej, trochę tej niezwykłości uciekło.
Dostałem dzisiaj paczkę z Szanghaju, co nie jest jakoś nadzwyczajne, ale jest to pierwsza paczka wysłana do mnie przez firmę prowadzoną prze nie Chińczyków. Firma głównie zajmuje się sprzedażą alkoholi, ale mają także różne smakołyki z zagranicy dla swoich klientów. Tak się akurat złożyło że dostałem od Nich kupon który postanowiłem wykorzystać i po raz pierwszy od trzech miesięcy zjadłem ogórki konserwowe. Pycha, rany, jaka pycha. Nie sądziłem że może mi ich aż tak brakować. Jest też jeszcze zupa tajlandzka, ale to do przygotowania na kiedyś.
Kurier był o tyle ciekawy że wysłał smsa podając numer rejestracyjny samochodu i godziny w których będzie czekał pod bramą główną. Faktycznie czekał, a potem pewnie sobie poszedł. Świetne rozwiązanie dla firm które nie mają swoich siedzib w mojej wiosce, a coś dowożą. Lepszym byłoby nawiązanie współpracy z miejscową firmą, ale…nie wymagajmy zbyt wiele.