No i przyszedł ten nieszczęsny Tom w piątek wieczorem. Oczywiście nikt mi nie powiedział o której godzinie przyjdzie i spędziłem cały wieczór czekając…
Mieszkanie wysprzątane, więc nie miałem już czego robić, a biorąc pod uwagę to że w czwartek wieczorem odcięło internet to pozostało jedynie oglądanie seriali. Dobrze że miałem jakiś zapas bo bym chyba z nudów po ścianach chodził.
Przyszedł Tom, wręczył mi pieniądze po czym zaczął chodzić i spisywać wskaźniki zużycia gazu, elektryczności, oraz wody. Co było zrozumiałe. Niezrozumiałe było to dlaczego On nagle zaczął to podliczać wpisując ceny. Opłaty! No tak, w kontrakcie było o tym wspomniane, ale uznałem że skoro nikt się co miesiąc nie upomina to nie mam się tym co przejmować…Och złudna nadziejo.
A ceny wyglądały następująco:
– 1 kWh to 0,5 RMB, czyli 25 groszy
– 1m3 gazu to 2,5 RMB, czyli 1,25 złotego
– 1m3 wody to 2 RMB, czyli 1 złoty
Do tego internet i wyszło że za trzy miesiące mieszkania samemu oraz 6 z Tomem zapłaciłem 1200 RMB. Da się przeżyć.
Pokazałem Tomowi że internet nie działa, ale On tylko wzruszył ramionami, powiedział że nie wie i poszedł.
Przyszedł dwa dni później, w niedzielę rano i powiedział że o 9 przychodzi właściciel. To sobie poszedłem i czekałem na Smile, która mnie odprowadziła na dworzec. To było cholernie miłe i wzruszające.
A potem to już tylko droga i droga.
Dworzec kolejowy, stacja metra, lotnisko, samolot, lotnisko, samolot, Polska. Droga powrotna zajęła mi dokładnie 24 godziny (plus sześć na zmianę czasu).
We wtorek już poszedłem biegać i biega mi się w Polsce bez porównania lepiej. Żadnych problemów, wylewania siódmych potów. Godzina biegania to żaden problem…W dodatku teraz nawet tego lata nie czuję. Nawet w Changchun jest cieplej niż w Katowicach.
Od tego wtorku do dzisiejszej niedzieli przebiegłem jakieś 63 kilometry, codziennie po 8-12 i czuję się niesamowicie, nie umieram, nie zdycham, jest po prostu tak jak być powinno. Tętno mam niskie, biegam na przyzwoitych prędkościach i jestem z tego bardzo, ale to bardzo zadowolony.