Plan na dzisiaj był całkiem prosty: zrobić to co robię zawsze w poniedziałek, czyli siłownia, zakupy, a do tego spróbować kupić słuchawki.
Prawdę mówiąc to wstrzymałbym się jeszcze z zakupem słuchawek gdyby nie to zamarznięte jezioro z wczoraj. Napełniło mnie taką energię że postanowiłem ponownie przez nie przejść by dojść do ronda na którym znajduje się Carrefour. Dokulałem się do sklepu z myślą że może znajdę tam coś w miarę normalnego, bo nigdy nie wiadomo co się kryje w chińskich odpowiednikach zachodnich sklepów.
W Carrefourze, którego chińska nazwa oznacza dosłownie skrzyżowanie, były pustki. Parę proszków do prania, ale ogólnie to sklep wyglądał jakby był przygotowywany do zamknięcie, oczywiście te same zielone kasy jak w Polsce i zapewne wszędzie indziej na świecie, ale te pustki mnie przeraziły, zresztą cała galeria była opustoszała. Przy wejściu widniała tablica z trzema najlepszymi sklepami z których żaden już nie był otwarty…Tragiedia.
A skoro Carrefour mnie zaskoczył, postanowiłem chwycić autobus i podjechać na dworzec by poszukać czegoś w okolicy. Jak postanowiłem tak uczyniłem, na dworzec nie dojechałem bo dotarłem do miejsca gdzie znajduje się kilka sklepów elektronicznych, takich chińskich media marketów tylko że na kilku piętrach i postanowiłem się porozglądać za słuchawkami.
Znalazłem idealne, z niechińskiej firmy (chociaż to bez znaczenia bo i tak robione w Chinach) zakładane za uszy. Reszta mnie nie obchodzi. Nie jest dla mnie to jaką mają moc, jak sobie radzą z dźwiękiem, dla mnie liczy się tylko długość kabla i to jak się je zakłada.
Cenowo były super, znacznie poniżej budżetu, także chciałem je wziąć, ale jak to bywa w sklepach tego typu w Chinach, trzeba podejść do Pani, Pani da karteczkę z która trzeba iść do kasy, w kasie trzeba zapłacić i dopiero z kwitkiem można odebrać przedmiocik. Przesympatyczna Pani Chinka sama podeszła do mnie i poszliśmy do kasy.
Tam okazało się że cena jest inna, dużo wyższa niż zakładana. Postanowiłem więc wrócić na dół i wziąć inne. Z dłuższym kablem, ale nauszne. Całkiem nauszne, olbrzymie. Nie wiem jak w tym będę biegał jutro, ale hej, wszystko przede mną.
Z powrotem postanowiłem wrócić autobusem, ale pech chciał że idąc poruszałem się szybciej niż one jadąc, stwierdziłem więc że przejdę się wieczorem po jeziorze. W końcu mi się spodobało, w końcu odnalazłem w tym mieście coś co mnie nie odrzuca całkowicie i nie sprawia że jest dla mnie szare w szarym.