Niedziela i przegapione #18

Dzisiaj przyszedł czas na odpoczynek. Czasem trzeba zregenerować baterię i dać sobie wolne. Nie można w końcu ciągle się pobudzać, czasem taka chwila oddechu jest równie ważna. Podobno jeżeli nie masz czasu na regenerację to nie masz się co zabierać za jakikolwiek sport. Z pewnością jest to prawda gdy chodzi o bieganie, bo nie można w końcu biegać bez przerwy, czasem trzeba odpocząć by się tkanki odbudowały. To właściwie nie tyle trening co właśnie okres regeneracji sprawia że stajemy się mocniejsi.

Jutro z samego rana ruszam do Shenyang i postaram się stamtąd coś wrzucić. Do zobaczenia w tej dawnej stolicy Mandżurii jest kilka rzeczy, między innymi dawny pałac cesarski czy grobowce z początków ostatniego rodu cesarskiego. Wracam w środę wieczorem, także Sylwestra spędzę w mieście dla mnie zupełnie nowym i obcym, bez uczniów jak rok temu, a jednak całkiem podobnie, bo też bez żadnej imprezy. Tutaj ten dzień stał się dniem jak co dzień, nic niezwykłego się nie dzieje, ot pewnie poleci parę fajerwerków, ale cudów nie ma się co spodziewać, o wiele większe święto czeka nas za miesiąc gdy rozpocznie się święto wiosny.

Oprócz ostatnich modyfikacji planu wycieczki zmieniłem także rezerwację w hotelu, ale prawdę mówiąc nie jestem pewny czy udało mi się zarezerwować inny…To zawsze jest ryzyko, bo nigdy nie można być w stu procentach pewnym że hotel który wybraliśmy przyjmuje obcokrajowców. Co z tego że wyświetla się na angielskiej stronie i dostajemy z niej potwierdzenie skoro rzeczywistość może okazać się diametralnie inna. Podobno w Shenyang jest jakiś hostel. Podobno…Z tym też jest zawsze ryzyko, bo nigdy nie można być w stu procentach pewnym że konkretny hostel jeszcze istnieje, albo że ma miejsca, albo że taksówkarze wiedzą gdzie on się znajduje. W tym kraju niczego nie można być za bardzo pewnym i zawsze warto mieć jakiś plan awaryjny, lub być na tyle elastycznym żeby dopasować się do nowej sytuacji.

Chris powiedział mi że przejmuje dwa z moich pięciu zajęć w czasie obozu zimowego, mogę jedynie domyślać się że to z powodu małej ilości chętnych bowiem wczoraj widziałem na liście cztery osoby. Cztery osoby plus córka współwłaścicielki to raczej za mało by porządnie zarobić, więc trzeba było plan trochę zmodyfikować. Oczywistym minusem tej sytuacji jest strata łącznie sześciu godzin, a ogromnym plusem są trzy dni wolnego z czego dwa obok siebie, co wiąże się z możliwością ruszenia gdzieś hen przed siebie. I tak też dzisiaj już zarezerwowałem sobie bilety na jednodniowe wycieczki w dwa różne miejsca. Konkretnie do jednego z parków narodowych, oraz do grobowców jednego z trzech dawnych królestw koreańskich. Z tymi grobowcami to będę się musiał trochę nagimnastykować żeby się dostać, ale jestem pozytywnie nastawiony.

Przegapiona jest tylko jedna sprawa: Jaime.
Jaime pojawił się na tym świątecznym spotkaniu z dziewczynami i szefami i zaczął mnie irytować.  Celowo. Najpierw przerwał rozmowę z Anią, a potem podszedł do mnie i zaczął szamotać moje ramię mówiąc że mnie zirytuje. Gdy w końcu odszedł powiedziałem Johnsonowi żeby lepiej trzymał go ode mnie z daleka bo ja Go najzwyczajniej w świecie uderzę.
Potem Johnson powiedział coś o Kerrym, z Anglii, i musiałem Go ostrzec żeby nas obu nie zapraszał razem bo to się dobrze nie skończy. Taki to ze mnie jest nicpoń co go gro ludzi irytuje.