Święto Narodowe

Święto Narodowe Chińskiej Republiki Ludowej, czyli  国庆节, obchodzone jest pierwsze października i upamiętnia dzień utworzenia Chińskiej Republiki Ludowej.
Została ona utworzona pierwszego października 1949 roku w czasie ceremonii na placu Tiananmen.

Sam dzień daje początek jednemu z dwóch, tak zwanych, Złotych Tygodni, czyli siedmiu dni świętowania.

P1030315 (Copy)

Na północy noce zimne, na południu wprost przeciwnie

Zaczęło się tak jak można się tego było spodziewać, czyli od, prawie, katastrofalnej wpadki pociągowej i konieczności skorzystania z taksówki. To chyba tradycja że pierwszy samodzielny wyjazd z miejsca zamieszkania wiąże się z koniecznością korzystania z taksówki. Okej, nie ma problemu. Teraz już wiem że Changchun ma dwa dworce opisane jako Changchun. Nie wiem czy cokolwiek lepiej pasuje do takich samych nazw przystanków oddalonych od siebie o kilka kilometrów.

P1030322 (Copy)
Dwie minuty spóźnienia – trzeba odnotować.

17 godzin w pociągu to powinna być betka, ale chyba wyszedłem z wprawy bo katusze przechodziłem okropne. Ani nie potrafiłem się ułożyć, ani termometrowe 25 stopnie nie zdawało się oddawać prawdy temu upałowi. Brakowało jeszcze tylko płaczących dzieci…a nie…one też były. Ścisk był taki że do kibelka szedłem dłużej niż w nim byłem, ale czego innego można się spodziewać po siedmiu dniach wolnego. Kogo wtedy wywiewa z miasta…no tak, wszystkich.

P1030323 (Copy)

W końcu dojechałem do Xuzhou i śmiałem się tak, że Chińczycy przyglądali mi się z większym niż normalnie zaciekawieniem. Właściwie było to moje pierwsze wyjście z dworca w Xuzhou gdy słońce jeszcze było na niebie. Do tej pory wychodziłem albo na Xuzhou Wschód, lub w nocy…gdy ostatni autobus do Jiawang odjechał. Ach ten powrót z Kaifeng w deszczową niedzielę. W Xuzhou zmieniły się tylko billboardy, reszta została taka jaką ją zostawiłem.

P1030328 (Copy)

Dwie pierwsze dwudziestki piątki były, jak zawsze, przepełnione i wszedłem dopiero do trzeciej. Gdy tak stałem i czekałem podeszła do mnie młoda Chinka pociągnęła delikatnie za rękę i pokazała mi gestem żebym się odwrócił…odwróciłem się, spojrzałem gdzieś, a gdy się odwróciłem już jej nie było. Odruchowo poklepałem się po kieszeniach, ale wszystko było na miejsca. Może na ten moment miałem odwrócić wzrok i czegoś nie zobaczyć?

P1030339 (Copy)

W końcu wszedłem do trzeciej dwudziestki piątki, zapłaciłem niezmienne od roku cztery RMB i pojechałem do Jiawang, mojego małego chińskiego domu. Wysiadłem i od razu pomaszerowałem w stronę mieszkania.

P1030341 (Copy)

Pan strażnik przywitał mnie z uśmiechem, który odwzajemniłem po czym udałem się do piwnicy. Krzyknąłem, klasnąłem i dla pewności z przytupem wszedłem w oświetloną jedną żarówką piwnicę. Stało w niej kilka rowerów, ale jeden wyróżniał się kolorem. Leżała tam biała meridka.

P1030345 (Copy)

Cała, calutka, zakurzona. Było  w niej wszystko co w niej zostawiłem. Rękawiczki, smar, licznik, łatki, a buty dalej leżały w worku. Aż żałowałem że nie zostawiłem kasku i pompki, ale nie można mieć wszystkiego. Odpiąłem ją, trochę odkurzyłem i wyszliśmy na światło. Uszło z niej powietrze, ale to normalne. Resztą będziemy przejmować się w Changchun, to tam będzie teraz nasze miejsce i tam będę o nią dbał, tam będzie nowy Pan rowerowy. Może nie tak uśmiechnięty jak ten stojący pod drzewem w Jiawang, ale też chętny do pomocy.

P1030346 (Copy) P1030347 (Copy)

A potem spotkałem się z Shawnem. Nic się nie zmienił, dalej jest wielkim chodzącym uśmiechem. Poszliśmy do Jego domu na obiad i poczułem się okropnie bo Jego mama niepewna swoich umiejętności kulinarnych kupiła obiad w restauracji. Tylko kłopotu…a jak się jeszcze dowiedziałem że załatwili i opłacili mi pokój w hotelu to…no nie ukrywam z jednej strony poczułem ogromną ulgę, ale z drugiej ogromne zażenowanie bo nie dość że kłopot to jeszcze kasa. A ulga bo…teoretycznie nie powinienem ruszać tyłka z Changchun bo mój paszport znajduje się na posterunku policji. Mam świstek z policji i kopie paszportu, ale w hotelach może być różnie.

P1030356 (Copy)

Potem jeszcze sobie pochodziliśmy i kupiłem gruszki. Gruszki wielkości dłoni. Boże drogi, czemu na północy ich nie ma.

A że nie ma to ciało zareagowało tak jak zareagowało i musiałem szybko wracać na czwarte piętro z drugiego bo czasem jedzenie trawi się niezwykle szybko.

Starszy Brat

P1030363 (Copy)

Gdy już wyszedłem z hotelu ruszyłem kupić pompkę i zrobić trochę zdjęć. Nowy aparat nie leży tak dobrze w ręce jak poprzedni, ale ja po trzech miesiącach przerwy nie leżę tak dobrze na meridce, więc to będzie kwestia przyzwyczajenia. Śniadanie pochłonąłem na ulicach Jiawang, rozmawiając swoją łamaną chińszczyzną. Kupiłem pięć dużych bozi na drogę i zadzwoniłem do Shawna. Pojechaliśmy ponaprawiać rower, od jednego do drugiego, do trzeciego…trzeci w końcu poratował mnie o tyle że meridka nie jęczy gdy jeździ, ale część przełożeń nie działa…tym to już się będę przejmować w Changchun.

P1030377 (Copy)

Po tym wszystkim pojechaliśmy do siódemki  w której zmienił się dach oraz sąsiedzi się trochę rozbudowali. Strażnicy przywitali mnie, rzecz jasna, z uśmiechem, a mi nie pozostało nic innego jak go odwzajemnić. Shawn powiedział że chciałby zobaczyć nową szkołę, więc pojechaliśmy.

P1030369 (Copy)

Z daleka pomachał nam mój starszy brat, więc podszedłem do Niego, porozmawialiśmy trochę sami, trochę przy pomocy Shawna. Zrobił sobie zdjęcie ze mną i wziął numer teleonu. Shawn pytał się czy możemy wejść, okazało się że na ten sam pomysł wpadł prezydent Xuzhou. Na nasze szczęście wyjeżdżał gdy my przyjechaliśmy. Mimo wszystko musiałem wyciągnąć certyfikat eksperta i dopiero po spisaniu danych mogliśmy wejść. Cały czas towarzyszył nam wicedyrektor i starszy brat. Trzy tysiące uczniów, szkoła z zajęciami po angielsku, kilkunastu obcokrajowców i to wszystko w takim malutkim Jiawang. Nie wiem czy to się uda, ale z całego serca życzę powodzenia.
Widziałem zdjęcia klas i jestem pod wrażeniem bo są inne, prostokątne, są biurka, ławki dwuosobowe i wszystko wygląda na wygodne.

P1030391 (Copy)

Pożegnałem się ze starszym bratem i pojechaliśmy na odgrzewany obiad, czyli wczorajszą kolację.

Autobus

Jiawang to mój chiński heimat, gdzie znam większość budynków, sklepów, drogi mogę przemierzać z zamkniętymi oczami i czuję się tu wspaniale. Jednak wszędzie są ludzie dobrzy i ludzie niezbyt dobrzy. Rolę tych drugich przyjęli kierowcy autobusów którzy nie chcieli wziąć meridki zasłaniając się przepisami. Shawn próbował z nimi rozmawiać, ja próbowałem rozmawiać, ale pozostawali niewzruszeni. Gdy po dwudziestu minutach zrezygnowani ruszyliśmy szukać taksówki albo prywatnego autobusu, Shawn zapytał kierowcę z nadjeżdżającej dwudziestki piątki, który spojrzał, ocenił i powiedział że trzeba będzie dopłacić dziesięć RMB. Wszystko legalnie, meridka dostała bilety, my dostaliśmy bilety i dojechaliśmy do Xuzhou chociaż kierowca nie miał zbyt zadowolonej miny gdy wysiadaliśmy. A mimo to, zabrał nas.

Xuzhou

P1030415 (Copy)

Najpierw musiałem Shawna przekonać żebyśmy oddali rower na stację. Zajęło mi to parę minut, ale w końcu skapitulował i oddaliśmy rower. Wypełniony jeden papierek, jedna nalepka i już. Meridka jedzie pociągiem na drugi koniec Chin. Co prawda jako odbiorca wpisane jest moje chińskie imię którego nie używam w ogóle, ale mam papier, więc powinno być dobrze. Wysyłka kosztowała co prawda 60 RMB, ale to mały wydatek. Zadzwonią do mnie gdy w końcu dotrze do Changchun, bo nie każdy pociąg ma wagon towarowy. Gdy w końcu dotrze to trzeba będzie się nią zająć. Byleby tylko nie zrobiło się od razu zimno.

A potem ruszyliśmy z Shawnem do księgarni gdzie doradzałem Mu jakie książki kupić. Nie zabrakło książek Orwerlla co uznałem że fantastyczne bo chociaż państwo internet kontroluje to książek nie pali. A żeby jakoś Mu wynagrodzić te autobusowe męczarnie podarowałem Shawnowi Małego księcia. Niech wie że dorośli są wyjątkowo dziwni i nie ma się co spieszyć by być jednym z nich.

I się pożegnaliśmy. Strasznie to dla mnie smutne, ale o wiele mniej niż trzy miesiące temu, może dlatego że teraz to tylko dwa tysiące kilometrów a nie osiem i Shawn obiecał że po gao kao przyjedzie do Changchun mnie odwiedzić. Mam nadzieję że faktycznie przyjedzie i będę mógł się chociaż odrobinę zrewanżować, bo na sto procent Jego ciotka musiała się nakombinować z tą policją (ciotka pracuje w hotelu).

Czekając na pociąg zadzwonił starszy brat i zaprosił na obiad, a potem wysłał smsa żebym zadzwonił gdy będę w Jiawang. Taki mój mały heimat pełen fajnych ludzi

A jutro ruszam dalej. Tym razem w miejsce nieznane dla mnie wiec przeczytacie o nim we wtorek.