Jak już o tym wspomniałem tydzień temu, albo pewniej dwa tygodnie temu – nie lubię śród. Mają to do siebie że pół dnia czekam na jedne zajęcia, potem one się kończą i jest już ciemno. Środy stały się dla mnie poniedziałkami bo to od nich rozpoczynam tydzień pracy. Dzisiejsza środa rozpoczęła się tak…
Włączyłem komputer i gdy delikatnie przesunął ekran komputer przestał działać. Strach, bo nie panika. Najpierw wyjąłem go z gniazdka i podłączyłem jeszcze raz. Nic. No to włożyłem baterię i…na baterii działa. Podpiąłem z baterią do prądu i…nie działa. Pomyślałem że szlag trafił kabel zasilający, co jeszcze jest do przeżycia. Olśnienia doznałem gdy zapaliłem światło w łazience a dalej było ciemno. Nie ma prądu. Trudno. Dobrze że bateria jest w miarę naładowana to będzie można chociaż coś obejrzeć.
W łazience okazało się że wody też nie ma…Na szczęście wczoraj napełniłem bojler, więc nie musiałem się wykosztowywać na wodę z butelek. To w ogóle jest największa różnica między północą a południem.
O ile w Xuzhou wszędzie można kupić ogromne baniaki z wodą, tak tutaj ze świecą takich szukać.
Zadzwoniłem do Wendy i okazało się że to musi być jakaś awaria bo wszystko jest popłacone. Okej.
Poszedłem biegać, w końcu brak ciepłej wody pod prysznicem nie jest powodem by nie biegać. Mało rzeczy jest powodem by nie biegać.
Zrobiłem leciutką dziesiątkę na drugiej bieżni wśród studentów przygotowujących się do występów. To chyba z okazji zbliżającego się wszędzie dnia sportu.
Wróciłem, umyłem się, grzecznie odrobiłem zadania z chińskiego, rozpisałem zajęcia na studia na kolejny tydzień, obejrzałem do końca trzeci sezon Breaking Bad i wsiadłem w autobus. Pojechałem do park dla dzieci, gdzie pełno było emerytów i mnóstwo jakichś urządzeń dla dzieci, ale cenowo i jakościowo prezentowało się to okropnie. Zresztą zobaczycie na zdjęciach.
Dzisiaj dzieciaki przeżyły pierwszy sprawdzian, który wyszedł tak sobie, a po święcie narodowym muszą przejść do nowej książki…na którą w gruncie rzeczy nie są gotowi…Po prawdzie to jedna z czterech osób nie jest, więc może nie jest jeszcze tak źle.
Wróciłem do mieszkania i…prąd jest, ale wody dalej nie ma. A żeby dopełnić ten dzień dostałem wiadomość od firmy na serwerze której znajduje się blog że został on zablokowany bo ktoś sobie wszedł na serwer i umieścił tam coś do wyciągania danych. Wspaniale. Już wolę użerać się z tymi hackerami.