Nie powiedziałem Wam czegoś. Prawdę mówiąc to wielu rzeczy Wam nie powiedziałem, ale dzisiaj powiem jedną z tych ‘niepowiedzianych’.
W poniedziałek o 22 gdy kładłem się spać oczekując kolejnego ataku komarów zadzwoniła do mnie Brigitte i porozmawialiśmy chwilę. Zadzwoniła też dzisiaj rano, jeszcze przed 7 gdy sprzątałem. I znowu chwilę porozmawialiśmy. I dostała zadanie – za każdym razem gdy będzie Jej smutno ma robić zdjęcia i w gruncie rzeczy mam nadzieję, że wielu tych zdjęć nie zobaczę. Ja za to zobowiązałem się robić zdjęcia w każdym mieście które odwiedzę. To teraz takie dwie historie.
Historia#1
Jutro mam odjazd o 735 z Beijing Nan (Pekin Północ), z którego odjeżdżałem już dwa razy, ale nigdy nie musiałem na niego sam się dostać. Poświęciłem więc popołudnie by sprawdzić ile czasu mi zajmie i wychodzi tak około godziny. Co nie byłoby problemem gdyby nie to że linia metra która mnie najbardziej interesuje startuje dopiero o 6:00, co może okazać się lekkim problemem.
No trudno, najwyżej czeka mnie spacer/podróż taksówką na przystanek z którego rusza wcześniej. A obiecana scenka wyglądała tak: jadę w metrze, nie przykuwam niczyjej uwagi, z tym drobnym wyjątkiem że wystaję głowę ponad tłumem, ale nikt się na mnie nie patrzy, nikt nie mówi laowei . Jestem jednym z wielu i to takie dziwne teraz. Zajmie mi chwilę zanim się przestawię.
Historia#2
Jestem w tym samym pokoju co w lutym. To bardzo dziwny zbieg okoliczności. Znowu mogę oglądać Pekin z tego samego okna. Skąd wiem że to ten sam pokój? Bo hasło do internetu jest powiązane z numerem pokoju, a za pierwszym razem byłem w 1805, Prawdę mówiąc to może być nawet mój trzeci raz w tym pokoju, ale głowy sobie za to nie dam uciąć.
Także jestem w tym pokoju i znowu za ścianą ktoś się z kimś kłóci, ale dla odmiany jest więcej napisów po angielsku niż po koreańsku. Ach i teraz tak, zapewne słyszeliście że czwórka jest w Chinach nieszczęśliwa bo można ją wymówić tak samo jak śmierć i gdzie tylko można unika się tego numeru. No tak, pierwsza część zdania się zgadza, bo faktycznie można wymówić jak śmierć, ale nie ma tak że w hotelach nie oznacza się czwartego piętra co często próbuje się nam wmówić.
I w gratisie trzecia
Jadąc metrem przypomniały mi się dzisiaj dwie rzeczy. Pierwsza tyczy się mojego growego guru – Hideo Kojimy, który codziennie dojeżdża tokijskim metrem do pracy i razu pewnego napisał na blogu że czuje się niespełniony bo ‘jego’ linia robi pełne kółko, a on nigdy go nie przejeżdża, zawsze kończy na C. Ja takiego problemu nie mam, bo wszystkie linie którymi jeżdżę jeżdżą z północy na południe i ze wschodu na zachód (w drugie strony także), ale jak będę w lipcu w Pekinie i będę mieć kompletnie luźny dzień to wybiorę się na podróż po stacjach metra. A co mi tam, kilkadziesiąt przesiadek i wszystko za 2 RMB.
Tak oglądając ludzi w metrze (bardzo fajne ćwiczenie dla Was – gdy widzicie kogoś nieznajomego/nieznajomą pomyślcie że jest On/Ona w czymś wybitnie utalentowany/a i najlepszy/a na świecie, na przykład ‘nikt nie rozłupuje tak dobrze orzechów włoskich’, możecie też wypróbować ćwiczenie pana Kojmy i wymyślać historie tych ludzi, skąd jadą, dokąd jadą, dlaczego szpiegują dla Rosji, takie rzeczy), zauważyłem że Chińczycy mają bardzo małe, zrośnięte płatki uszu. Wikipedia powiedziała mi że około 2/3 społeczeństwa w Chinach ma zrośnięte płatki uszu. A piszę o tym bo przypomniała mi się jedna z postaci stworzonych przez Murakamiego – modelka uszu. Kobieta o tak pięknych uszach że musiała je zakrywać bo mężczyźni od razu się w niej zakochiwali. Fetysz uszny.