W poprzednim semestrze środy mnie irytowały. Osiem godzin zajęć bez przerwy. No dobrze, siedem plus konsultacje. I wracałem do domu zmęczony jak koń po westernie. W tym semestrze mam w środy sześć zajęć i konsultacje. Łącznie, jak nie trudno policzyć, siedem. Czyli najwięcej, ale jakoś wraca mi się przyjemniej. Może to kwestia tego że mam fajniejsze klasy? A może pogoda? A może pogoda i fajniejsze klasy? No i siedem to nie osiem.
Dzisiaj sobie trochę rozmawiamy o filmach, trochę jeszcze o środowisku, ale tak po prawdzie to ja się już przygotowuję do przyszłego tygodnia i czwartku z piątkiem wolnych. Co prawda w niedzielę będę musiał iść do szkoły i odrabiać piątek (czy naprawdę nie lepiej byłoby zrobić piątek wolny, zamiast tak cudować?) ale co tam…
No i jutro idę biegać. Aż mi się buzia śmieje gdy pomyślę o tej pogodzie. 12 stopni w plusie…rany…to już powód by wyciągać krótkie spodenki. I to jeszcze w marcu…coś niepojętego w Polsce. Co z tego że będzie to zaledwie kilka kilometrów, parę kółek i w gruncie rzeczy to lepiej się streszczać żeby nie spóźnić się na zajęcia w klasie dziesiątej. Pójdę pobiegać to jest najważniejsze.
Na obiad poszedłem do jedynki, gdzie najpierw odstałem swoje w kolejce i nie mogłem się zdecydować co wybrać bo wszystko wyglądało bardzo podobnie, ale w końcu zdecydowałem się na jakieś mięso i tofu. Z papryką, bo nie na ostro. Wziąłem sobie też zupę, ale ona się do tej z czwórki nie umywa. W jedynce to po prostu woda. 8 RMB, czyli tak jak w trójce, szału nie ma. Jest za to głośniej. Co też ma swoje zalety bo mogłem dzisiaj porozmawiać z jednym z uczniów o koszykówce, a to zawsze plus.
Kontynuacja do ‘ktoś tu buja’ z niedzieli.
Uczniowie klasy ósmej powiedzieli Lydii że oni są trzecią najlepszą klasą w szkole z angielskiego. Pomińmy na razie Ich zachowanie, ale Oni dopiero dzisiaj dostali wyniki z egzaminów…Mam nadzieje że będą wywieszone to sam sobie sprawdzę, bo bardzo mnie to ciekawi.
Konsultacje. Ech…ja muszę albo szybko ukończyć dogłębny kurs z psychologii, albo poszukać jakiegoś psychologa który mi pomoże, bo…
Dzisiaj przyszła taka dziewczyna. Z klasy trzeciej. Bardzo sympatyczna, w ogóle Jej nie kojarzę z poprzedniego semestru, ale w tym odzywa się bardzo często i zawsze mówi z sensem, trochę cicho ale widać że bardzo Jej zależy a to zawsze cieszy, a podejść do Niej to nie jest żaden problem przecież.
I dzisiaj zaczęła opowiadać jaka to jest nieszczęśliwa, jak nic Jej w życiu nie daje radości, że jest dobra jedynie z angielskiego i chińskiego, ale nawet na tych przedmiotach marzy o tym by wyjść ze szkoły i robić…no tak właściwie to może coś czytać…ale w gruncie rzeczy to wszystko jedno byle tylko nie siedzieć w szkole. Że rodzice są wobec Niej bardzo wymagający, ale nie wobec brata (taka kultura), że z matmy idzie Jej fatalnie, że czuję iż tylko może polegać na przyjaciołach, nie na rodzinie. Że od pięciu lat daje z siebie wszystko w szkole i ma już tego dość, a czasem na zajęciach wyciąga nóż i tnie książki, czasem też trochę nacina siebie by skupić się na zajęciach chociaż wie że to nie jest mądre.
I wszystko to mówiła w obecności sześciu innych uczniów, których praktycznie nie zna, ale którzy w gruncie rzeczy się nie przysłuchiwali bo gadali między sobą.
W takich chwilach jestem zły na siebie że nie wziąłem się jeszcze za czytanie żadnej mądrej książki (a kilka ze sobą wziąłem), bo nie wiedziałem co Jej powiedzieć…tylko zgodnie z prawdą przyznałem że też szkoły miałem w Jej wieku dość, też mnie nauczyciele zniechęcili, szkoła odebrała radość nauki, ale miałem hobby które dawało mi radość i znajomych oraz rodzinę która mnie wspierała, powiedziałem że zawsze może ze mną porozmawiać i że ją podziwiam bo nie wiem czy ja w Jej wieku potrafiłbym tyle o sobie po angielsku opowiedzieć, że Jej angielski jest bardzo dobry i niech nawet nie próbuje mówić że jest inaczej.