Czasem przyzwyczajamy się do czegoś tak mocno, że nie możemy się od tego odzwyczaić. I to nie dlatego że jesteśmy od czegoś uzależnieni, jak ja od biegania, ale dlatego że stało się to po prostu rutyną. Czymś co robimy tak często, że robimy to już mechanicznie. Dla jednych ta całkowita naturalność będzie dla kogoś czymś złym bo przypominać będzie rutynę i będzie męczyć bo, ale dla innych będzie czymś zbawiennym bo pozwoli się odciąć od wszystkiego i zanurzyć w tym co trzeba zrobić. To jedno z pragnień każdego wyznawcy Taoizmu, osiągnąć taki stopień perfekcji w czymś co się robi że robi się to już machinalnie bez najmniejszej chwili zastanowienia, stajemy się wtedy jednością z tym co robimy, niezależnie od tego czy jest to powtarzalna czynność fizyczna czy umysłowa.
W czasie mojej pierwszej zimy biegowej gdy Garmin był jeszcze w sferze marzeń , tętno odmierzał mi najtańszy pulsometr z dyskontu sportowego a kilometraż podawała komórka z Endo (tak, ja też kiedyś biegałem z komórką i można mi było peptalki wysyłać), biegłem rano w parku. Jak to zawsze w zimowe poranki nie było w parku żywej duszy, biegłem więc spokojnie, podziwiając te jednostajne białe widoki, które po pewnym czasie zlewają się w jedno. W głowie miałem zupełną pustkę (zawsze wtedy przypomina mi się Murakami i to że on też o niczym nie myśli w czasie biegu), mróz szczypał delikatnie w policzki, ale to nie był jeden z tych dni gdy wraca się z zamrożonymi rzęsami i nie można potem oczu otworzyć, było tak przyjemnie zimno. Biegłem więc swoim normalnym tempem i nagle zamknąłem oczy, w sensie mrugnąłem na kilka milisekund bo nawet nie na całą sekundę, ot mrugnijcie teraz naturalnie i sprawdźcie ile to trwa, a gdy je otworzyłem byłem kilometr dalej. I to nie w takim znanym z komórkowych GPSów sensie że kilometr mi przeskoczył na satelicie, a naprawdę przez to jedno mrugnięcie przebiegłem kilometr, spojrzałem na zegarek i faktycznie minęło tyle czasu ile minąć miało, GPS także pokazywał dodatkowy kilometr, a że trasa nie zakręcała to widziałem swoje ślady z tyłu. Do dzisiaj nie wiem co to było. Może osiągnąłem wtedy jedność ze wszechświatem, może zasnąłem i przebiegłem kilometr, a może to było bardzo długie mrugnięcie. Niezależnie od tego co to było nie spotkało mnie ponownie i nie wiem czy kiedykolwiek mnie spotka, ale nie biegam po to by znowu to poczuć, biegam bo bieganie daje mi radość.
A dzisiaj biegać nie poszedłem bo dzisiejszy czwartek za bardzo przypomina mi sobotę. Zdecydowanie za bardzo. Po prostu jakoś tak przyzwyczaiłem się do tego że po ostatnim dniu zajęć następuje dzień wolny od biegania i mogę sobie wtedy odpocząć.
Tak sobie dzisiaj odpoczywałem że obejrzałem w końcu ostatni odcinek siódmego sezonu Dextera i przypomniało mi się dlaczego zacząłem ten serial oglądać i jaki był Dexter na początku, ale nie będę się tym z Wami dzielił bo do niczego konkretnego nie doszedłem.
Za to poszedłem na zakupy. No dobrze, pojechałem. Zrobiłem zakupy w jednym sklepie (orzechy) i w drugim sklepie (wszystko oprócz bobu, warzyw, tofu i jajek), no i w trzecim (cała reszta). Kupiłem prezent dla Liberty, a raczej prezenty bo dostanie paczkę słodyczy. Lidia też dostanie coś małego bo paczka z Polski chyba na czas nie dojdzie. W sumie to najważniejsze żeby doszła.
Cement jest już zakupiony i odstawiony do pakowania. Zostały mi jeszcze cztery poniedziałki w szkole. To trochę przerażające jak szybko ten czas…dość…mam wrażenie że ostatnio ciągle piszę o powrocie i o tym jak szybko czas leci. Także teraz koniec, nie będzie pierdzielenia jak ten czas ucieka i jak trzeba go gonić. Kupiłem tez pierwszy raz pierś z kurczaka i jutro ją przygotuję. Jeżeli radzę sobie z tofu to czemu miałbym sobie z kurakiem nie poradzić? No właśnie, nie ma możliwości by sobie nie poradzić. Poza tym jutro pora na bieg. Ach…już się nie mogę doczekać. I tym razem zamiast w stronę starego centrum pobiegnę w stronę nowego centrum i to po nim pobłądzę.
Właśnie jestem po bardzo fajnej rozmowie kwalifikacyjnej (pełnej angielskich przekleństw i tłumaczenia dlaczego mam brodę), która co prawda odbyła się godzinę za późno ale postawiła mi kolejnych kilka pytań na które będzie musiała odpowiedzieć Jennifer.