Wigilia w Chinach

Moi drodzy. Gdy piszę te słowa siedzę jeszcze w szkole bo okazało się, że nie wiadomo w gruncie rzeczy kiedy przyjdą uczniowie, więc czekamy teraz z Lidią. Lekcja siódma to czas sprzątania w klasach, a lekcja ósma to odpowiednik naszej godziny wychowawczej. Co prawda poprosiliśmy Ich by przyszli w czasie lekcji siódmej, ale jak to będzie to się dopiero okaże. W dodatku po lekcji ósmej, i to pewnie grubo po, mamy udać się na jakąś wspólna kolację z innymi nauczycielami angielskiego i dyrekcją. Także teraz pozostaje mi jedynie czekać.

A dostałem dzisiaj prezentów bez liku. I od razu ciekawostka, w Chinach z okazji Świąt Bożego Narodzenia daje się jabłka. Dlaczego? Otóż jabłko jest w wymowie podobne do Wigilii Bożego Narodzenia i na dodatek jest symbolem spokoju, szczęścia i dobrych życzeń. Także jabłka – super.

Słodkości też, bo w końcu słodkie to zawsze dobry prezent. Wręcz doskonały dla mnie :)
Dziewczyny z klasy drugiej sprezentowały mi wielkiego Mikołaja, z którym jeszcze nie wiem co zrobię, ale jest świetny. A od dziewczyny z klasy trzeciej czapkę mikołajkę , a chciałem sobie taką kupić w sobotę. Dobrze więc że nie kupiłem. Możecie wierzyć lub nie, ale nauczyciel w czapce Mikołaja jest jeszcze bardziej interesujący dla swoich uczniów.

Na lunch zrezygnowałem z pierogów i wziąłem to co zwykle. W czasie lunchu przyszedł też Lawrence i sprezentował mi czapko-szaliko-rękawiczki, które możecie zobaczyć w galerii, oraz herbatę i czekoladki. Oraz list. Listu nie przytoczę bo był bardzo osobisty, ale przytoczę rozmowę:
– Wiesz, zrozumiałem coś.
– Tak?
– Mam jeszcze ojca. Jestem zdrowy. Gdy jest mi zimno mam co ubrać. Gdy jestem głodny mam co zjeść.
– No właśnie, tak powinieneś patrzeć na świat, szukać w nim pozytywów.
– Właśnie tak chcę robić. Chcę myśleć tak jak Ty. A teraz lecę bo muszę się uczyć.
Także o Lawrence’a możemy być spokojny, chłopak sobie w życiu poradzi.

I wiecie co? To nie jest tak że cała klasa się zrzucała na prezent, po prostu niektórzy uczniowie chcieli coś dać od siebie. Tak po ludzku. Wyobrażacie to sobie w Polsce? Żeby uczeń dał coś od siebie nauczycielowi i to zupełnie bezinteresownie…Mnie to wręcz onieśmiela, bo głupio mi przyjmować te wszystkie prezenty nie mając się czym odwzajemnić, ale tak widać musi być.

Przykulał się na chwilę Damon, który wręczył po jabłku mi i Lidii i zniknął bo jest bardzo zajęty. No cóż, ‘Jego’ Real ma już 16 punktów straty więc pewnie mu trochę smutno dzisiaj.

A potem poopowiadałem o co tak naprawdę chodzi w świętach.
Dzieciaki trochę potańczyły i nawet przekonały mnie do zaśpiewania piosenki. A potem wszyscy sobie trochę pośpiewaliśmy.

Mam w klasie siódmej dwie takie super wygadane uczennice. Urocze są niezwykle, takie typowe papużki nierozłączki i straszne gaduły, tylko zamiast gadać po angielsku gadają po chińsku. Tylko wystarczy zwrócić Im uwagę a One spuszczają głowy (jak Aki uszy po sobie) przepraszają i od razu starają się wrócić do lekcji.

W końcu dołączyła się Stefanie, ale na mój prezent musicie poczekać do jutra bo dzisiaj Wam go nie opiszę.

A potem ruszyliśmy na kolację szkolną. Nauczycielki angielskiego plus grupa rządząca i ja. Oczywiście swoje musiałem wypić i nie wiem czy dzisiejsze lekarstwo na żołądek było tańśze/gorsze, czy też coś innego, ale przypomniało mi się coś takiego: ‘wódka ma ci ryj wykrzywiać, bo jeżeli zaczyna ci smakować to masz poważny problem’, także dzisiaj jestem od tego problemu bardzo daleko. Cwaniaki proponowali mi wino. Z góry nikt nie mieszał a mi proponują, więc odmówiłem wyjaśniając co i jak, a Oni pokiwali głowami ze zrozumieniem. Porozmawialiśmy, przez Lidię, o kryzysie, o tym kto za niego odpowiada (U ES A! U ES A! U ES A! to jedyna poprawna odpowiedź tutaj). I tak między Bogiem a prawdą to wolałem tę naszą małą szkolną Wigilię, ale i tak nie była najgorsza. Mam nadzieję że Wasze będą lepsze :)

Gorąco polecam dzisiejszą galerię bo chociaż nie ma psa to jest sporo zdjęć z obu spotkań i mnóstwo radości.

Jeszcze tylko jedna rzecz, Lidia wyjaśniła mi że wszyscy w Chinach jak zjedzą za dużo na kolację to nie mogą zasnąć, a ja już myślałem że tylko mnie to spotyka. Mam tylko nadzieję że dzisiaj uda się tego uniknąć bo nastawiłem budzik na 5:45 i planuję wyjść biegać przed 6. Takie tam nikomu nie potrzebne informacje ;)