Niedziela i przegapione #15

Spróbuję ten wpis podzielić na trzy części, bo mniej więcej tyle dni w Harbinie spędziłem.

Niedziela

P1040720 (Copy)

To właściwie pół dnia, bo gdy dojechaliśmy było już ciemno. W pociągu poznaliśmy, często będę używać liczby mnogiej bo w końcu jechałem z Bryanem, Kimi czyli studentkę anglistyki, a w przyszłości nauczycielkę tegoż języka. O tyle nieśmiałą, że nie podeszła do mnie tylko do Bryana zapytać się czy może ze mną porozmawiać.

P1040730 (Copy)

To zdumiewające że ludzie tutaj potrafią podejść do zupełnie nieznanej osoby która wygląda podobnie do Nich i zapytać o coś takiego, a nie potrafią podejść do zupełnie nieznanej osoby która nie wygląda podobnie do Nich. Okazało się że Kimi studiuje z Harbinu, ale pochodzi z miasteczka pod rosyjską granicą, gdzie jest jeszcze zimniej niż w Harbinie. Nie dziwota.

P1040744 (Copy)

Naszego zarezerwowanego hotelu nie znaleźliśmy bo był w jakimś dziwnym miejscu, a ja znalazłem inny adres niż ten który miał Bryan zapisany, także skończyło się na hotelu innej sieci, ale także porządnym.

P1040755 (Copy)

Wieczorem ruszyliśmy w stronę głównej ulicy, zamienionej obecnie w deptak. Wbrew zapowiedziom nie była pełna ludzi. Wokół mnóstwo urokliwych kamieniczek i już na pierwszy rzut oka widać było że to nie jest chińska architektura, można było poczuć się przez moment jak w Europie. Z tą drobną różnicą że bruk nie był wydeptany ani wyjeżdżony więc chodzenie po nim było okropnie niewygodne.

P1040760 (Copy)

Ludzie przechadzali się w te i we w te zajadając się lodami, oraz kiełbasami zrobionymi na modłę europejską, a w rzeczywistości nie mającymi w smaku z europejskimi kiełbasami wiele wspólnego.

P1040792 (Copy)

Tylko kto by tam tak naprawdę poczuł różnicę. Na kolację poszliśmy do małej knajpki niedaleko hotelu, a w niej uprzejmy kucharz nie zadawał zbyt wiele pytań, Bryan sobie z Nim trochę pogadał, pośmiali się, a ja się tylko przysłuchiwałem.

P1040819 (Copy)

Poniedziałek

To był naprawdę długi dzień. Spędziliśmy około 10 godzin na chodzeniu, ale było warto. Naszym pierwszym i głównym celem była katedra Świętej Zofii.

P1040845 (Copy)

Wybudowaną ją w 1907 roku z drewna jako duchowy symbol nowego miasta. W 1921 w liczącym trzysta tysięcy mieszkańców Harbinie zamieszkiwało sto tysięcy Rosjan.

P1040876 (Copy)

Od 1923 do 1925 trwały prace rekonstrukcyjne których efektem jest obecny wygląd katedry.

P1050152 (Copy)
Rzecz jasna w czasach Wielkiego Kroku Naprzód (1957-1961), oraz Rewolucji Kulturowej (1966-1976) katedra była zamknięta.
W 1996 uznano ją za pomnik architektury i wydano dwanaście milionów juanów na jej odnowę.

P1040877 (Copy)

Z zewnątrz wygląda fenomenalnie, tak jak można się tego spodziewać, bez dwóch zdań jest to symbol miasta, pojawia sią na większości pocztówek i bez najmniejszych wątpliwości jest punktem obowiązkowym dla każdego odwiedzającego Harbin.

P1040881 (Copy)

W środku za to jest to kompletna ruina. Wchodzić zupełnie nie warto, chyba że kogoś interesuje 100+ zdjęć z Harbinu z początków dwudziestego wieku. Odrapane ściany, stare kandelabry, naprawdę nic wartego uwagi. Dokładnie tak jak ostrzegała nas Kimi.

P1040951 (Copy)

Punktem następnym była nowa żydowska synagoga. Najpierw udaliśmy się nad rzekę. Rzekę czarnego smoka od której pochodzi nazwa prowincji której stolicą jest Harbin – Heilongjiang­, czyli dosłownie rzeka czarnego smoka.

P1050123 (Copy)

Oddziela ona od siebie dwie części Harbinu i była całkiem zamarznięta, także można sobie przejść z jednej strony na drugą.

P1040959 (Copy)
Synagogi szukaliśmy z dobrą godzinę, a gdy ją w końcu znaleźliśmy okazało się że jest ona kolejnym muzeum. Po zawodzie jaki sprawiła mi Święta Zofia postanowiłem to odpuścić, bo po co się męczyć na siłę.

P1040961 (Copy)

Ruszyliśmy więc przed siebie zwiedzając starą część miasta. Część budynków była zapuszczana, ale patrząc na nie od razu przypominała mi się architektura w Polsce. Tak daleko, a prawie jak w domu.

P1040989 (Copy)

Ponownie ruszyliśmy przez ulicę centralną, tym razem w środku dnia i też było przyjemnie.

P1050084 (Copy)

Na kolację poszliśmy do rosyjskiej restauracji, która zaskoczyła nas przyjemną atmosferą, oraz do innej rosyjskiej restauracji z której przyszło nam się ewakuować bo atmosfera nas przyjemnie nie zaskoczyła.

P1050098 (Copy)

A na koniec niezdecydowany Bryan spędził półtorej godziny kupując wszelkiej maści prezenty.

P1050110 (Copy)

Poniedziałek

P1050235 (Copy)

Plan na poniedziałek był niesamowicie prosty: park tygrysów syberyjskich i świątynia konfucjanizmu, największa w całych północno wschodnich Chinach.

P1050244 (Copy)

W internecie znajdują się różne drogi opisujące dojazd do parku tygrysów i wszystkie są bardzo skomplikowane. Życie jednak jest o wiele prostsze, wystarczyło bowiem wejść w jeden autobus i dojechać nim do końca linii, czyli praktycznie na drugi koniec Harbinu, a potem przejść się paręset metrów. Żadnych kłopotów.

Wykupiliśmy bilety łącznie z przejazdem w autobusie i…

Kurczę, było warto.

Dla takich widoków:

P1050248 (Copy)

Albo takich:

P1050297 (Copy)

Czy takich:

P1050304 (Copy)

Jeźdżimy sobie samochodem a tutaj po drodze pałętają się, lub grzeją tygrysy, lwy. Czasem z drogi nie chcą zejść, czasem podchodzą do samochodu, niesamowite przeżycie. Porównywalne do tego z Chengdu gdy z bliska zobaczyłem pandy.

P1050323 (Copy)

A potem można sobie pochodzić wokół wybiegów i wygląda to tak jak na tym filmie:

http://youtu.be/Re8wyiiGbrk

Od początku byłem nastawiony że kupię kurę i rzucę ją tygrysom na pożarcie. Bryan był tym niezwykle podekscytowany. Przy pierwszej i jedynej okazji kupiliśmy kurę, którą chwyciłem za skrzydła i niosłem na żer.

P1050449 (Copy)

Skłamałbym mówiąc że nic się we mnie nie ruszyło. Mógłbym napisać że byłem podekscytowany jak dziecko, ale prawdę mówiąc ściskało mnie gdy patrzyłem na tę kurę. Ona sama chyba też wiedziała że to będzie Jej koniec. Ściskało mnie w dołku bo nigdy nie skazałem żadnego stworzenia na pewną śmierć. Odwlekałem ten moment jak tylko mogłem, nawet zrobiłem Jej zdjęcie:

P1050356 (Copy)

A z dołu patrzyło na mnie to:

P1050355 (Copy)

I wrzuciłem Ją do rury…A Ona jeszcze próbowała się skrzydłami zatrzymać, to był najgorszy moment dla mnie.

P1050393 (Copy)

Chwilę potem tygrys chwycił kurę i zaczął uciekać, pozostałe go goniły, ale w końcu się poddały, a on zaczął ją dzielnie obdzierać z piór.

P1050394 (Copy)

P1050530 (Copy)

Masa zdjęć, super przeżycie, tylko jakoś tak już inaczej niż przedtem…

P1050413 (Copy)

Do świątyni dojść się nam nie udało, Bryan był zmęczony i ewidentnie nie chciał tam iść, cóż, ja tam jeszcze wrócę więc to nie był problem.

P1050430 (Copy)

Poszliśmy szukać księgarni, ale polegliśmy i pokonani wróciliśmy do Changchun.

P1050540 (Copy)