Zacznijmy jednak od smsa o 740, bo Lidia napisała że się spóźni bo musi odebrać przesyłkę. Czyli dwie pierwsze lekcje ponownie prowadziłem sam. Dzieciaki się rozgadały więc duży duży plus. A potem poszedłem do gabinetu i spotkałem Lidię zajadającą jakieś mięso:
– Byłam to odebrać, dostałam od znajomej. Skosztuj.
– Ale to nie jest pies?
– Nie!
– Ani kot?
– Nie!
I tak żuję i żuję…
– Dobre, prawda?
I żuję…zimne mięso przyprawione dość solidnie, ale trochę kościste.
– No dobre…
– To kacza szyja. Wielki przysmak w Wuhan, stolicy Hubei. Jakbyś tam pojechał to mógłbyś to kupić wszędzie, ludzie to jedzą jako przekąskę siedząc przed telewizorem.
– I to naprawdę nie powinno być gorące?
– Nie. Może być, ale chłodne jest bardzo popularne.
Co kto lubi, kacze mięso nigdy mi nie podchodziło, poza tym dzisiaj jestem strasznie, ale to strasznie negatywnie nastawiony do świata. Jakaś taka aura nieprzyjemna…Nie wiem czy to z powodu tej wymuszonej przerwy biegowej (w piątek pójdę biegać na pewno, bo już wszystko jest okej) czy z jakiegoś innego powodu, ale jest tak jak jest i muszę się z tym pogodzić. Jedyne co mogę zrobić to wyrzucić całą tę złość i znowu patrzeć z optymizmem na świat. Innymi słowy nie mogę doczekać się piątku kiedy znowu zawiążę buty i pójdę klepać kilometraż. Interwały w taką pogodę to zdecydowanie nie moja bajka. Nigdy ich nie stosowałem w zimie i zmieniać zwyczajów nie zamierzam.
Zwłaszcza że robi się coraz chłodniej. Rozumiem że nie mogę narzekać bo w Polsce leży już śnieg i można nieźle zmarznąć, ale tutaj też jest zimno. Różnica między dniem a nocą sięga 15 stopni. Straszna sinusoida.
A że to okres chorobowy i dzieciaki padają jak muchy mówić nikomu nie trzeba, najlepszym przykładem jest Lawrence którego dzisiaj nie spotkałem w porze lunchu i tak sobie pomyślałem ‘ciekawe czy się chłopak pochorował’. Odpowiedź uzyskałem od razu po włączeniu komputera i sprawdzenia wiadomości na qq ‘Bart, przeziębiłem się wczoraj, więc do końca tygodnia nie będę chodził z Tobą na lunch, uważaj na siebie.’ To urocze że nawet w stanie chorobowym myśli o mnie i chce żebym uważał na siebie i się nie rozchorował. No to musze uważać, prawda?
A potem mijają kolejne zajęcia i nagle Lidia mówi że boli ją ząb bo ostatnimi czasy je bardzo dużo słodkiego. A wczoraj wieczorem to zjadła trzy czekoladowe batony bo tak jej smakowały…Na moje oko to próchnica ma się tam całkiem dobrze i cukier jej bynajmniej nie pomaga.
Z ostatnich zajęć się urwała bo musiała iść się uczyć. Jej znajomi tyle się uczą, a ona nie chce pozostać w tyle.
No to tyle o Lidii, jej diecie i pracy. Mówię, jestem strasznie negatywny dzisiaj więc może przedstawiam coś w jakimś niepozytywnym świetle. Jak mi przejdzie to przedstawię raz jeszcze w bardziej pozytywnym.
To właśnie w takie dni najbardziej brakuje mi książek. W takie dni kiedy jest już za zimno by ruszyć wieczorem na rower czy zwyczajnie na spacer. Kiedy pod ręką mogę postawić sobie kubek gorącej herbaty i powoli łyk za łykiem i strona za stronę zanurzać się głębiej w inny świat.
Albo odpalić konsolę i dać się ponieść. Jeżeli tu wrócę to na pewno wrócę z konsolą. Teraz mogę spokojnie odpalić jakąś grę, mogę grać w kilkadziesiąt gier na GBA jakie mam na dysku, tylko kwestia jest taka że mi się zwyczajnie nie chce. Nie czuję się na siłach by uruchamiać cokolwiek i poświęcać swój czas na gry. Nie dlatego że uważam to za marnotrawstwo, bo nigdy nie stwierdzę że gry to marnowanie czasu. Najzwyczajniej w świecie wolę odrzucić głowę do tyłu i obejrzeć jakiś serial, albo odpalić memrise.com i uczyć się chińskiego.
Zdaję sobie sprawę że moje życie tutaj jest dość minimalne, ale w gruncie rzeczy oprócz książek niczego mi nie brakuje. Pewnie gdyby było lato to nawet z internetu mógłbym zrezygnować bo miałbym się czym zająć. Brakuje mi tylko biegania…Ach to uzależnienie.
No dobrze, ale w końcu niech będzie o tej mafii. Jest taka gra zwana mafia (http://pl.wikipedia.org/wiki/Gra_w_mafię) w którą dzisiaj graliśmy na konsultacjach. Lidii podobała się bardziej niż dzieciakom, ale to pewnie dlatego że było nas tak mało. Raptem sześcioro plus sędzina. Kto wie może jeszcze zagramy.