Nowa książka
Lidia powiedziała mi że uczniowie dostaną nową książkę do moich zajęć. Zapytałem więc:
– Kiedy będę mógł ją wybrać?
– W ogóle. My je dostajemy.
– Yhy, a czy mogę chociaż poprosić o coś prostszego?
– Nie mamy na to wpływy, poza tym teraz na pewno dostaną poziom wyżej.
I rozmawiałam z Lawrencem który powiedział że koszt książek do okokoło 1000 RMB na każdy semestr. Bo książki zmieniają się co semestr. Ech…przecież Oni już z tą sobie radzą tak średnio, bo dla większości jest za trudna, a teraz dostaną jeszcze trudniejszą a ta nie będzie przerobiona. Przecież to marnotrawstwo pieniędzy. Takie coś bardzo zniechęca do nauki.
Chcę jechać do…
Czyli kontynuacja lekcji podróżniczej, oto lista i wyjaśnienia:
Shangri-la – bo jest piękne, spokojne i pełne drzew. Mieli o tym czytankę ostatnio na zajęciach z angielskiego i chociaż Shangri-la to mityczna kraina to w książce do angielskiego znajduje się informacja że jest w Chinach w miejscowości…a co Wam będę mówić. Mit Shangri la polega też na tym że każdy znajduje je w innym miejscu.
Czechy – bo Praga jest piękna i byłaby cudownym miejscem do studiowania.
Korea – bo chcę zostać piosenkarzem a stamtąd pochodzi wielu świetnych piosenkarzy. Koreanki są bardzo ładne.
Japonia – chce zobaczyć górę Fuji. Są tam piękne kobiety.
Paryż – bo jest niezwykle romantyczny .
Francja – bo rośnie w niej przepiękna lawenda.
Holandia – bo słynie z ulubionych kwiatów – tulipanów.
Hong Kong – bo jest Disneyland.
Polska – bo z Twoich opowieści to piękny kraj.
To ostatnie urzekło mnie najbardziej, a słyszałem to kilka razy. Jak szybko do kraju nie wrócę to zacznę Go idealizować i co wtedy?
Aż tak wiele w tym tygodniu nie przegapiłem jak widać. Może zacząłem wszystko opisywać bardzo skrupulatnie, a może najzwyczajniej w świecie niewiele się wydarzyło.
Niedziela
Chciałem iść biegać, ale coś znowu zaczęło mi doskwierać więc postanowiłem wykorzystać ten dzień by się wygrzać w łóżku. No i kupić leki i posprzątać.
A potem poszedłem do szkoły. Zanim jednak poszedłem zadzwoniła do mnie Sophie i zapytała jak się pisze moje imię, więc jej podyktowałem Po co było jej to potrzebne? Gdy poszedłem do gabinetu znalazłem w drzwiach zaproszenie na przyjęcie do klasy 9. Teraz sobie uświadomiłem że nie zrobiłem zdjęć budowy dzisiaj…Oprócz tego dostałem jeszcze życzenia od klasy 10 i 11. Lidia też dostała od 11.
Najpierw wskoczyłem na pierwsze piętro i przemknąłem niezauważony obok klas 14, 13, 12 i przy 11 zostałem zaczepiony, ale udało mi się wymknąć, przy 10 zauważyła mnie Brigitte która zaciągnęła mnie do klasy 9 i zamknęła drzwi. A potem je zasznurowała i powiedziała że mnie nie wypuszczą. I zaczęła się impreza, każdy miał od groma słonecznika, mandarynek, bananów, orzeszków (w Chinach nawet imprezowe jedzenie jest zdrowsze) i zrobiliśmy gąsienicę. Najpierw dziewczyny, a potem chłopaki.
A skoro zdjęć chłopaków nie ma to chyba się domyślacie gdzie byłem.
Szybki rzut oka na zegarek i poszedłem dalej. Spojrzałem co się dzieje w klasie ósmej i już schodziłem na dół gdy dogonił mnie przewodniczący klasy i zaprosił do środka. Nie ma jednak z nimi tak źle.
Zszedłem na dół i jechałem w dół od siódmej. W każdej dostawałem coś do jedzenia, a w szóstej trafiłem na scenkę humorystyczną którą tłumaczył mi jeden z uczniów. Królowało karaoke, niestety nie we wszystkich krajach wyświetlały się słowa na ekranie, gdzieniegdzie leciała po prostu muzyka, ale wszędzie gdzie się pojawiłem proszono mnie bym śpiewał i wszędzie oprócz klas 14 i 11 udało mi się wyjaśnić że boli mnie gardło. Od klasy trzeciej dostałem trzcinę cukrową którą czasem widywałem u Pana Obwoźnego. Może następnym razem kupię jej trochę bo była naprawdę smaczna.
Żałuję że nigdzie nie mogłem zostać dłużej, ale miałem raptem dwie godziny…
A wracając do domu jeden z uczniów zaproponował że mnie podwiezie na rowerze elektrycznym. No tak, dzisiaj wybrałem nogi jako środek transportu. I kto wie, może jutro też się na nie zdecyduję. Owszem trwa to dziesięć minut dłużej ale jest trochę przyjemniejsze.