Śnieg…2

Znowu to białe coś zasypało ulice. A mnie poniosło i postanowiłem ruszyć pieszo na zakupy. W sklepie numer jeden znalazłem dwa nowe rodzaje cementu, jeden z mlekiem sojowym (sam na to wpadłem parę tygodni temu) i jeden o smaku fistaszków. Ponownie nie mieli orzechów w czekoladzie (udawanej chińskiej czekoladzie) w sklepie numer jeden. I co ciekawe, pierwszy raz poprosili mnie tam żebym zostawił plecak…Już jestem traktowany jak Chińczyk :) Gdybym jeszcze tylko rozumiał ten język.
W sklepie numer dwa zaopatrzyłem się w…nic, bo nie mieli piersi z kury a jedynie jakieś wieprzowe kawałki z którymi nie chce mi się bawić. Pora więc na sklep numer trzy w którym nie byłem już dość długo bo jest droższy od innych, ale za to najlepiej zaopatrzony. Oczywiście mieli piersi z kuraka, wziąłem też czerwoną paprykę, marchewkę  i…w sumie to nic więcej bo nie mieli nic ciekawego. Czyli droga powrotna i…
Sklep numer trzy. Jogurto-mleko, kupione po raz ostatni. 24 kartoniki plus 4 jakie jeszcze miałem wystarczą do samego odlotu. Bób i jakiś nowy słonecznik, bo ten o smaku melona dziwnie na mnie działa…A do tego pomidory i przyprawę na ostro.

I tak sobie pochodziłem i porobiłem zdjęcia ludziom i temu białemu paskudztwu. To takie urocze gdy Oni tutaj walczą ze śniegiem. Szufelkami odgarniają śnieg z chodników, kierowcy odśnieżają tylko szyby, głównie przednie, ale dzieciaki za to mają ubaw po pachy. Tarzają się w śniegu, chodzą na kolanach udając stonogi (chyba) i nawet znalazłem jednego śniegowego bałwana.
A teraz coś praktycznego: w Jiawang nie było śniegu od dwóch lat, ale gdy dzisiaj chodziłem po centrum widziałem dwa samochody które normalnie polewają ulice wodą wyposażone w pług i jeżdżące tam i z powrotem oczyszczając ulice. Ludzie w pomarańczowych kamizelkach ruszyli dzisiaj do boju ze śniegiem wyposażeni w sprzęt zimowy. Także tutaj, w maleńkiej miejscowości, gdzie nie każdego roku jest śnieg odśnieżanie jest na wyższym poziomie niż w Polsce gdzie śnieg jest zawsze. Oni tutaj mogą powiedzieć że zima Ich zaskoczyła, a jednak tego nie robią tylko zabierają się do pracy.

Ach…w sklepie numer trzy dostałem herbatę jaśminową, ale dlaczego? Ani nie zapłaciłem jakoś bardzo dużo, ani nie kupowałem czegoś specjalnego…A może? Podziękować należy Pani kasjerce która powiedziała mi żebym poszedł i pokazał paragon. Nawet w taką pogodę ludzie są dla siebie mili.

Oczywiście z zakupów wróciłem z mokrymi nogawkami, bo jakżeby inaczej. W końcu wszędzie jest to białe paskudztwo. Owszem, wygląda to pięknie, ale to wcale nie czyni go przyjemnym. Na klatce schodowej przywitał mnie Teodor, który ostatnio był zamknięty w piwnicy, a dzisiaj skakał z radości gdy mnie zobaczył. Uroczy psiak.

Wczoraj miałem kolejną rozmowę, a dzisiaj zadzwoniła Jennifer i przeprosiła że nie przyjechała ale się pochorowała. No tak. Przypomniałem Jej o kontrakcie i parę godzin później już miałem go na mailu. Gotowy do podpisu. Teraz muszę usiąść i te wszystkie propozycje przemyśleć, dojść do tego jaką opcję wybrać, bo najzwyczajniej w świecie nie wiem co zrobić.

Wielka Chińska Ściana Ognia pokonała mój internet ostatecznie i pożegnałem się z fejsbukiem, jutube, polskim google i kilkoma innymi stronami. Mam nadzieję że dostawca mojego oszukanego internetu jakoś mi to wynagrodzi. Inaczej trzeba będzie go zmienić gdy wrócę.