Takie pierwsze w Changchun, w gruncie rzeczy to pierwsze takie naprawdę mocne, a zarazem niemocne, związane ze szkołą.
Nowa asystentka Pani Jin, Pani bo to już tak wypada, ma syna który kończy studia wkrótce, a i rolę w kolegium pełni znaczącą. Nie wiem jak to się stało, że została teraz asystentką, ale widać nikomu innemu nie było z tym po drodze.
W każdym razie przeprowadziłem pierwsze zajęcia, w tym tygodniu jestem bardzo miły i pełen energii więc nie każę nikomu skakać, ani nawet nie stukam w Nich za bardzo gdy grają, ot tylko jak zauważę a nie wypatruję. Takie mam założenie na pierwszy tydzień bo wiem że ciężko jest się wdrożyć w system ciągłej nauki i chcę Im to jak najbardziej ułatwić. A przy okazji ułatwić trochę sobie bo wiem, że nie mogę od początku do końca semestru być ostry i wymagający bo to najzwyczajniej w świecie nie jestem ja i tej roli nie pociągnę.
Zakończyłem te moje zajęcia i podchodzi Pani Jin i mówi mi że obecnie w Chinach dla uczniów bardzo liczy się twarz (w sumie to chyba dla większości ludzi w Chinach i teraz zdałem sobie sprawę że o twarzy jeszcze nie pisałem, co muszę wkrótce nadrobić) i że powinienem zwracać większą uwagę na tych najlepszych studentów, powinienem im bardziej dawać do zrozumienia że są lepsi i dzięki temu to oni będą ciągnąć całą klasę i będą bardziej aktywni. I powinienem Ich chwalić bo to pomaga Im w budowaniu twarzy i Oni przez to czują się lepiej i chociaż to jest próżne i niedobre to tak to obecnie właśnie wygląda.
Oczywiście ujęła to bardzo delikatnie, w końcu jest Chinką więc musi owijać w bawełnę żeby mnie nie urazić i ja też bardzo delikatnie, owijając w bawełnę powiedziałem że swojego modelu chwalenia uczniów nie zmienię.
Nie wyobrażam sobie zajęć w których miałbym się skupić na najlepszych uczniach i ich chwalić i chwalić, zachęcać do jeszcze większej pracy i pokazywać reszcie klasy że oni są wzorem, tak samo nie wyobrażam sobie skupiania się na tych nie tak dobrych i robienia rzeczy pod Nich.
Tej pierwszej opcji nie wyobrażam sobie bo nie wierzę w to że skupianie się na najlepszych pomoże tym nieco gorszym, bo niby w jaki sposób? Dla mnie to takie załamywanie obrazu, skupiam się na najlepszych, Oni fajnie się wypowiadają, ja mam wrażenie że cała klasa idzie do przodu, a w rzeczywistości idzie tylko kilka osób.
Tej drugiej opcji nie wyobrażam sobie bo gdy pracuję z tymi nie tak dobrymi Ci lepsi umierają z nudów.
Od lat czterech skupiam się na większości uczniów i owszem, nie jest to rozwiązanie idealna bo Ci najlepsi trochę się mogą nudzić (ale dla Nich mam przecież bloga po angielsku i dodatkowe zadania), a Ci trochę słabsi mogą mieć problemy (ale dla Nich mam rozwiązanie w postaci: zapisz -> przeczytaj, ja mówię –> Ty powtarzasz). U mnie w klasie wszyscy mówią i to niezależnie czy mam ich 50 czy 5. I wszystkich ciągle chwalić nie mogę, bo przecież ta pochwała się zdewaluuje, jak powiedzą dobrze to pochwalę, jak mnie zaskoczą pozytywnie to przyklasnę, ale jak mi najlepszy uczeń w klasie nie zabłyśnie tylko powie coś na odwal się to nie będę przecież skakał z radości, tylko powiem good i pójdę dalej. Każdego chwalę według możliwości.
Szanuję Chińską kulturę, niezależnie od tego co o Niej myślę, jestem tu gościem i muszę się dostosować i robię to najlepiej jak tylko potrafię, ale sposobu prowadzenia zajęć nie zmienię. Uważam że on się sprawdził w poprzednim semestrze, studenci na te zajęcia przychodzili i co więcej coś z nich wynosili, a to jest najważniejsze.
Debata : studenci kolegium – 1:2
Czyli klęska niecałkowita.