Upał

To nas przywitało po wyjściu z samolotu. Plus dwadzieścia osiem stopni o pierwszej w nocy na lotnisku w Pekinie robi wrażenie. Zwłaszcza po tych osiemnastu stopniach w ciągu dnia w Katowicach.

Upał to jednak złe słowo, skwar i duchota. To dwa, o wiele lepsze, słowa. Przynajmniej gdy idzie o oddanie pogody.

Następnych kilka godzin spędziliśmy na lotnisku, wychodząc z niego raz na śniadanie. Mogliśmy jechać na dworzec wcześniej, ale przebywanie na dworcu ma wadę w stosunku do przebywania na lotnisku – jest tłoczno. Nie to żeby na lotnisku tłoczno nie było, ale terminal na którym wylądował nasz samolot jest terminalem znacząco mniejszym od tego drugiego. Nie robi takiego wrażenia, nie ma tu rozwieszonych flag w kilku językach z napisem WELCOME, nie ma tu szybkiego pociągu odwożącego od odprawy paszportowej do odbioru bagażów. Są za to niemi pogranicznicy.

dav

No dobrze, nie wiem czy Oni naprawdę są niemi, wiem za to że przez cztery lata jak tu przylatuję żaden i żadna nie odpowiedzieli na moje ni hao, good morning, że o thank you, xie xie, nie wspomnę. Nie wiem czy takie mają procedury, czy po prostu nie lubią odpowiadać, ale fakt faktem nie odpowiedzieli ani razu. O braku wyrazu twarzy nie muszę wspominać, prawda?

Zanim jednak wylądowaliśmy i przebiliśmy się przez odprawę, a bardziej to ja przebiłem bo June to wręcz przefrunęła, tak jak i ja na odprawie w Polsce, więc nie mogę narzekać, musieliśmy do Pekinu dolecieć.

dav
Pani sprzedająca jedzenie wieczorem

Ukrainian Airlines

Dolecieliśmy. To tak z tych pozytywów. Podróż była bardzo długa, bo ponad 9 godzin, co jest zrozumiałe w końcu samoloty tych linii nie dość że do Rosji nie latają to nawet jej granic powietrznych nie przekraczają.
Cena. To też z tych pozytywów.
A czemu cena była niska…no cóż. Samolot latający między Warszawą a Kijowem miał jeszcze w podłokietnikach popielniczki. Nie, nie żartuję. Popielniczki. Te latające między Kijowem a Pekinem nie miały telewizorów w oparciach, a jedynie kilka podwieszonych jak w autokarach. Tutaj także nie żartuję. O możliwości wyboru tego co się ogląda możecie zapomnieć oczywiście. Cena była jednak bardzo okazyjna.
Bagaż, to też pozytyw. Można było zapakować dwie sztuki po dwadzieścia trzy kilogramy na osobę i do tego podręczny. Te dwie sztuki bagażu bardzo nam się przydały bo w dwie walizki spakować nam się nie udało. Pierwszy raz.
Jedzenie. Ja zjem wszystko więc nic złego nie powiem. Jednakże jeżeli pytam się stewardessy o to czy kurczak jest z serem, a Ona mówi że nie jest, po czym okazuje się że jest na nim dwa razy więcej sera niż na rybie (to naprawdę była okazyjna cena więc nie można było wybierać sobie posiłków) to możesz się trochę zdenerwować. Zwłaszcza gdy June odmówiła zjedzenia ryżu mówiąc że jest za twardy.
Podsumowując – to nie są linie które Was rozpieszczą, ale przynajmniej dolecieliśmy cało.

P1230652

Brama z napisem zapraszającym do wejścia z powodu przemodelowania sklepu.

Z Pekinu wyruszyliśmy w dalszą drogę. Ja do Xiamen, a June korzystając z dłuższego, niż ja, urlopu pojechała odwiedzić teściów (moich).

Oczywiście byłoby za łatwo gdyby nie obyło się bez problemów. Po wejściu na dworzec okazało się że pociągu którym June miała jechać nie było na liście tych które mają odjechać w ciągu najbliższych dwóch godzin.
Odpowiedź obsługi:
Jest opóźniony.
Jak może być opóźniony, skoro to pierwsza stacja?
Czyli June musiała wrócić z dworca, odstać swoje w kolejce by dowiedzieć się że ten pociąg odjedzie po 23 (czyli wtedy kiedy powinna już dojeżdżać do domu), potem odstać swoje w drugiej kolejce by bilet oddać, oraz w trzecie, ale już krótszej, by odebrać dwa kolejne bilety.
Dwa? No tak, bo kupiła jeden do Zhengzhou i potem przesiadka drugi do Luoyang.
Koniec końców dojechała i tak przede mną.

Ja dojechałem parę minut po jedenastej, na zmianę czytając i śpiąc. Za każdym razem gdy szedłem do ubikacji widziałem stłoczonych ludzi w innych przedziałach co tylko mocniej utwierdziło mnie w przekonaniu że na takich trasach nie warto oszczędzać i brać z miejsca przedział sypialny.

P1230655

Meeting

Oczywiście bez meetingu się w Chinach nie obyło i tym razem. Z takich ciekawszych rzeczy to nagle okazało się że pierwszoroczniaki muszą w dwa semestry przerobić cztery książki, a nie jak do tej pory w trzy przerobić trzy. Niby klasy mają być mniejsze więc nie będzie powtarzania materiału, ale jak to wyjdzie w praniu to się okaże.

Bardzo mi się to nie podoba, nie jestem zwolennikiem upychania coraz to większej ilości materiału w coraz to mniejszym czasie, uważam że to bardzo, ale to bardzo nie sprzyja uczeniu się. Jednakże co ja mogę poradzić na reformę szkolnictwa wyższego w Chinach? Ano nic, trzeba się do niej dostosować i tyle.

Pewnie gdyby była to jakaś mniej ważna szkoła to nikt by się tym nie przejmował, ale tutaj ministerstwo edukacji spogląda czujnym okiem i pewnie nie popuści, trzeba się dostosować.

P1230659

Z rzeczy przyziemnych

Pani sprzedającej naleśniki nie było widać w sobotę, więc zakładam że zwinęła interes i się gdzieś przeniosła. Nie wiem czy na stałe, czy chwilowo, ale obawiam się że na stałe. Trochę mnie to smuci bo jednak te Jej naleśniki, chociaż pełne oleju, dodawały trochę uroku moim porankom. Zamiast ich przyjdzie mi znaleźć coś innego. Nie wiem jeszcze za bardzo co, chociaż dzisiaj biegnąc pod moją górkę znalazłem Pana który sprzedawał znane i lubiane chleby już o 6 rano, a to się bardzo ceni.

No właśnie, pobiegłem pod moją górkę i GPS stwierdził że tam jest raptem 25 metrów różnicy wysokości, a nie 150.
Na początku trochę mi się smutno zrobiło bo to jednak spora różnica, ale po chwili dotarło do mnie że tak naprawdę nie ma to większego znaczenia. Tam może GPS w ogóle nic nie pokazać, a podbieg jest i jego wielokrotne pokonywanie pomogło mi przygotować się do ultramaratonu w górach, więc nie ma się co przejmować numerkami, trzeba zapychać do przodu.

P1230663

Czas. Czasu chyba Chińczykom brakuje najbardziej. Dzisiaj czekałem na windę jadącą z czwartego piętra z Chińczykiem który czekał tylko po to by zjechać do garażu. Ja czekałem z Nim odkąd winda była na piątym piętrze, a pewnie on sam czekał tam dłużej.  W końcu po co przejść się kawałek do schodów skoro można zjechać windą, prawda?

Dostałem także plan na nowy semestr, a raczej nie dostałem bo sam go sobie wykopałem i stworzyłem i wychodzi mi jak nic 8 zajęć, czyli nie jest tak źle, w dodatku nigdy nie mam więcej niż dwa zajęcia w jeden dzień więc w ogóle świetnie, bardzo mnie to cieszy.
Czwartki mi się nie podobają bo mam okienko, ale generalnie okienka nikomu się nie podobają, więc nie ma się co użalać, grunt że nie mam powtórki z poprzedniego roku kiedy to chyba chciano mnie zahartować w boju i stworzono środę pełną zajęć.