Drogi
Tak jak obiecałem. Drogi tutaj są niesamowite. Jeżdżą na nich te olbrzymie ciężarówki, wielkie wypełnione piachem, motorami, węglem i tak naprawdę nie wiem czym jeszcze ciężarówki i wiecie czego tutaj nie ma? Kolein. Drogi są niczym blat stołu. Jedyne koleiny jakie zauważyłem były na poboczu przy fabryce, ale i one były nieprównywalne mniejsze od tych znanych nam z Polskich dróg, głębokie może na 2-3 centymetry i cignęły się jakieś 100-200 metrów. Specjalnie patrzyłem na główną drogę, ale nic tam nie zobaczyłem. Zapomnijcie również o dziurach na jezdni i o dziurach na poboczu. Nie ma czegoś takiego.
Nie ma również zbyt wielu drogowskazów co dla mnie jest olbrzymim problemem, a nawet jak już są to te które mnie najbardziej interesują są napisane po chińsku. A teraz taka ciekawostka: autostrada G3 wzdłuż której chcę dojechać do tego olbrzymiego jeziora (Nansi) prowadzi od Pekinu do Fuzhou, a docelowo do Tajwanu.
Piątkowy obiad
Odłożyłem to na dzisiaj bo był wyjątkowy. Mianowicie część jedzenia dostałem od tej uroczej dziewczyny z klasy dziesiątej. Jej mama przygotowała i wysłała Ją z ciastem (hmm…takim plackiem mącznym) i jedzeniem. No pycha, po prostu pycha. I na ostro było co już w ogóle…
Wykupiony zapas gruszek
W piątek poszedłem kupić owoce, bo im robi się cieplej tym więcej ich jem i kupiłem ładne, duże, świeże jabłka, ale nie kupiłem gruszek bo nie było. Stało się to czym mama mi groziła, tylko zamiast słonecznika wykupiłem zapas gruszek…mama nadzieję że nie bo prawdę mówiąc wolę te gruszki od jabłek.
Dziwne cosie w workach
Podobno parzenie zielonej herbaty zapoczątkował listek który spadł cesarzowi do gorącej wody. Od tamtej pory Chińczycy zalali wrzątkiem chyba każdą dostępną roślinę by sprawdzić czy się nada do picia, a potem ją wysuszyli i sprawdzili jeszcze raz. Efekt jest teraz taki że kupując w sklepie cokolwiek nie mam pewności czy to bardziej służy do jedzenia czy do picia. Dlatego też próbuję i tak i tak. Te duże zielone owoce to chyba coś kandyzowanego, ale nie mam pojęcia co bo smaku nie poznaję, no i nie ma pestek co jest dość dziwne. W smaku bardzo słodkie a jak się zaleje wodą to jest pyszne. Tylko oczywiście trzeba najpierw pociachać na plasterki.
Te czerwone mają za to pestki i coś mi smakowo przypominają, ale nie potrafię sobie przypomnieć nazwy, po zalaniu bez smaku.
Blue movie
Klasa pierwsza chciała obejrzeć film w poniedziałek i ktoś krzyknął ‘huang dian ying’ a potem ‘yellow movie’ i dzieciaki w śmiech. Spojrzałem się wtedy na Nich z uśmiechem na usta i wytłumaczyłem:
– Owszem, po chińsku to ‘huang dian ying’, ale po angielsku to ‘blue movie’. Ale puścić Wam czegoś takiego ani nie chcę ani nie mogę.
Wtedy dotarło do Nich co powiedzieli i zaczęli przepraszać.
No dobrze, ale o co chodzi?
O filmy pornograficzne moi drodzy. Także gdy ktoś Wam w Chinach zaproponuje ‘żółte filmy’ zastanówcie się czy naprawdę chcecie je oglądać.
Korea
Tak, Korea Północna graniczy z Chinami, ale dla przypomnienia: oni się kłócą z Koreą Południową a w dalszej kolejności z USA. Pierwszy atak będzie właśnie skierowany w Koreę Południową i nawet jeżeli te dwa kraje wejdą na wojenną ścieżkę to jest dość nikłe prawdopodobieństwo żeby Chiny się w to wtrąciły. W chińskich mediach temat konfliktu poruszany jest sporadycznie, o wiele więcej mówi się o ptasiej grypie oraz o spotkaniach prezydenta Xi Jinping z przedstawicielami stowarzyszenia narodów Azji Południowo-Wschodniej, to co się dzieje na półwyspie koreańskim jest dopiero którymś tam tematem. Znacznie więcej uwagi poświęca mu się w polskich i amerykańskich mediach.
Qipa
Wymowę już znacie, bo przypomina siedem osiem i oznacza to ni mniej ni więcej a kwiatek, podobno bardzo brzydki. Jest to również slangowe określenie kogoś bardzo dziwnego. I tak na przykład jedna uczennic w klasie dziewiątej powiedział mi dzisiaj ‘He’s a qipa’ i prawie się popłakałem ze śmiechu. Nawet w tak odległym miejscu od Domu można usłyszeć polskobrzmiące przekleństwa.
Niedziela
Dzisiaj dzieciaki dostały do wyboru cztery tematy: duchy, zwierzęta, klasa i hobby. Tak żeby sobie porozmawiać. Klasa dziewiąta wybrała duchy i stosunek większości jest dość ambiwalentny. Część wierzy, część nie wierzy. Nikt nie widział, ale Brigitte powiedziała mi że w Chinach zdarza się że w dziecko wejdzie duch, a potem zostanie on przegoniony przez kogoś.
W sumie to każda klasa wybrała dzisiaj duchy, więc w czasie przerwy na lunch ściągnąłem dzieciakom film krótkometrażowy, ale okazał się tak kiepski że go nie podlinkuję.
Tofu.
Na obiad ruszyłem do trójki, ale że było mało osób w dwójce to tam się zatrzymałem i zjadłem tofu na ostro, bardzo smacznie za 6 RMB. Ciągle mnie to zdumiewa że tutaj tofu jest tańsze od mięsa. Z drugiej strony, jakby było droższe to zostałby już chyba tylko ryż.
Tylko tyle bo zaraz wskakuję na Meridkę i jedziemy.