Pewnie dla większości ludzi wycieczka do zakazanego miasta w Pekinie byłaby przygodą samą w sobie. W końcu to Zakazane Miasto. Legenda. Pałac z dynastii Ming. Zabytek z listy Unesco. I możemy tak dalej. A dla mnie większym wydarzeniem był pierwszy samodzielny dzień w Pekinie. Zacznijmy jednak od przylotu.
Wszystkie samoloty przylatywały szybciej niż miały. Ten z Frankfurtu do Pekinu leciał niecałe 9 godzin. Do Chin leci się szybciej niż do Polski. To jakiś znak? No dobrze, wylądowałem i poszedłem odebrać bagaż. I stoję, i czekam i już się niecierpliwię bo przecież jest tam…w sumie to nic aż tak ważnego. Wszystko co istotne mam przy sobie. Pocieszony tą myślą podniosłem torbę i ruszyłem na postój taksówek. Po drodze zaczepił mnie przesympatyczny ‘naganiacz’, który chciał za jedyne ~500 RMB przewieźć mnie do miasta, targował się dzielnie, ale gdy zszedłem do kwoty jaką Tracy uznała w mailu za sprawiedliwą tylko się zaśmiał. Ruszyłem więc sam na postój taksówek, gdzie wyjąłem zawiniątko z adresem i pokazałem Panu Kierowcy, a On pokiwał głową i ruszył. Zawiózł mnie tak jak poprzednio jechałem na lotnisko, więc wiedziałem że nie oszukał i licznik wskazał zaledwie 46 RMB, czyli połowę tego co przewidziała Tracy.
W hotelu oczywiście problemy z Ł, ale pokonaliśmy je wspólnymi siłami, tylko okazało się że numeru do Tracy nie zapisałem. No cóż…na szczęście roaming w telefonie miałem włączony więc mama mnie poratowała. O piątej nad ranem. Aż mi Jej szkoda.
Internet nie zadziałał, ale uznałem że nie będę z tego powodu krzyczeć ani się denerwować, bo w końcu mam inne zabawki a jeszcze dzisiaj lekcji nie zrobiłem (i chyba nie zrobię taki leń ze mnie dzisiaj) i nie chciałem niczego co by mnie rozpraszało.
Do Tracy zadzwoniłem i pogadałem chwilę, przyjedzie jutro wieczorem i mam Jej wyczekiwać koło 19/20. A rozmawiając z nią byłem w drodze na przystanek metra. Patrząc na zdjęcia z satelity wiedziałem że będzie po drugiej stronie kampusu, więc przyszło mi się trochę przejść i trafiłem do metra. Wiedziałem że chcę dostać się na plac Tienanmen i że żeby to zrobić potrzebna mi będzie karta. Tyle tylko że nigdzie tej karty nie widziałem, a napisy na maszynie do biletów jednorazowych były po chińsku. Na szczęście poratował mnie, sądząc po akcencie, anglik i powiedział gdzie mam kupić kartę, a jakbym chciał kupić jednorazowy to wystarczy nacisnąć żółty przycisk i będzie po angielsku. Podziękowałem, poszedłem na drugą stronę stacji, kupiłem kartę i od razu ją załadowałem. Co ciekawe – płaci się za kartę 20 RMB i jest to traktowane jako depozyt, czyli jak ktoś będzie chciał ją oddać to dostanie te 20 RMB z powrotem. No okej. Dołożyłem sobie jeszcze 30 RMB i po zapoznaniu się z cennikiem ruszyłem. W pekińskim metrze obowiązuje stała opłata w wysokości 2 RMB za przejazd. Czyli niezależnie ile przystanków pokonamy, na ilu stacjach się przesiądziemy, dopóki tylko nie opuścimy metra płacimy 2 RMB. Dodatkowo dzięki karcie mamy 60% zniżki na przejazdy autobusowe i możemy nią także płacić w taksówkach. Świetna sprawa.
Wyposażony w kartę, informacje z internetu, oraz aparat fotograficzny ruszyłem na przystanek Tienanmen Square East. Wysiadłem, zapłaciłem te 2 RMB i poszedłem porobić zdjęcia. Nawet w Pekinie ludzie chcą żebym zrobił sobie z nimi zdjęcia. Nawet w Pekinie…
I tak się szlajam między muzeum, siedzibą rządu, mauzoleum Mao gdy podchodzi do mnie Chinka i zaczyna pytać co robię, skąd jestem, jak długo będę w Pekinie, a potem zaprasza na kawę. W Chinach należy odmawiać gdy obcy ludzie zapraszają Cię do restauracji czy na kawę/herbatę. Bo to kończy się absurdalnie wysokim rachunkiem, który ma zapłacić rzecz jasna obcokrajowiec.
Także odmówiłem i poszedłem do Zakazanego Miasta.
Zobaczycie na zdjęciach że ogrody cesarskie na pewno lepiej prezentują się w lato, ale reszta jest warta obejrzenia o każdej porze roku. Te dachy są przecudowne. A cała reszta? Jeżeli potraktujemy to jako olbrzymie muzeum, bez dachu, w którym można się zgubić to wypada super. Bo to w końcu jest olbrzymie muzeum bez dachu i krążąc tymi wszystkimi alejkami i ciasnymi przejściami straciłem świadomość tego gdzie znajduje się wszystko inne (bo zawsze wiem gdzie ja jestem). Jeżeli będziemy oczekiwać czegoś więcej to musimy pamiętać że pierwotny pałac został zniszczony i odbudowany dlatego mury wyglądają tak jak wyglądają. Jest dużo świetnych rzeźb i wszystko jest niesamowicie kolorowe.
Tak jeszcze z uwag praktycznych -> wybierzcie się dość wcześnie nie tylko żeby Was nie wygonili przed zamknięciem, ale także żeby uniknąć problemów z powrotem na metro. Jeżeli wyjdziecie za późno to droga którą przyszliście będzie już zablokowana i przyjdzie Wam obchodzić cały kompleks, a to ładny kawałek (sprawdzone).
Tego w tv nie pokażą.
Chociaż, jeżeli nie macie kabla USB->Mini USB, bo zapomnieliście go spakować, a jest Wam potrzebny to możecie się wybrać na ten długi spacer bo po drodze znajdziecie sklep fotograficzny. I chociaż się targowałem to w życiu nie zapłaciłem tyle za kabel USB. Ale ‘Excellent quality’. Niech będzie, bo z tym poprzednim faktycznie były jakieś problemy.
Wracałem do domu metrem (bo czym by innym) i nagle moja karta nie chciała zadziałać, na szczęście Pani pracująca w metrze wzięła ją, przypierdzieliła w czytnik i zadziałało. Od razu jakoś się tak swojsko zrobiło.
Wyszło mi tego spaceru blisko 11 kilometrów, niby niewiele, ale nie ma przecież ani tras z metra, ani z całego muzeum, w każdym razie nogi mi do tyłka wchodzą i tylko cieszę się że mam tak wygodne buty. A trasę możecie zobaczyć tutaj o: http://www.endomondo.com/workouts/158815736/221814
W drodze powrotnej dostałem także dwie wizytówki od osób organizujących zwiedzanie Pekinu z angielskim przewodnikiem (ci z chińskim nie chcieli mi dać nawet ulotki), a jeden Pan słysząc skąd jestem zaoferował mi nawet zniżkę gdy przyjadę w czerwcu. Ceny mają naprawdę zachęcające i to w RMB, bo w sieci nawet jeżeli ogłaszają się chińskie biura turystyczne to i tak podają ceny w dolarach co jest dla mojej skromnej osoby niekorzystne.
Zdjęcia z dnia zero właśnie się wgrały, teraz przychodzi pora na przejrzenie blisko 300 zdjęć z dnia pierwszego. I do przeczytania jutro.