Od dzisiaj mamy na zajęciach temat ‘Czy wolałbyś…’ i dwa wyboru. Tak żeby dzieciaki mogły sobie porozmawiać nie tylko o standardowych tematach, ale także o czymś bardziej abstrakcyjnym. W końcu nie zawsze w życiu będziemy rozmawiać o sytuacjach prostych, czasem trzeba poruszyć temat mniej realny. Poza tym temat ten pozwala na taką dowolność że można zapytać się zarówno o ‘Czy wolałbyś walczyć z jedną kaczką wielkości konia czy stoma końmi wielkości kaczki?’ jak i ‘Czy wolałbyś być biedny i szczęśliwy czy bogaty ale smutny?’. Oczywiście każdą odpowiedź należy uzasadnić. Mam takich pytań kilkanaście, niektóre bardziej, inne mniej sensowne. Dużo takich zabawnych bo to ma być ćwiczenie zamaskowane zabawą i dzieciaki mają się przy tym pośmiać.
Jedno z moich ulubionych to ‘Czy wolałbyś być niewidzialny czy umieć latać?’ i taką jedną odpowiedzią chciałbym się podzielić bo mnie bardzo poruszyła:
– Wolałabym latać bo jakbym była niewidzialna to moi rodzice mogliby mnie nie widzieć i byłabym przez to bardzo smutna.
A na obiad poszedłem do trójki, gdzie standardowo wziąłem sobie tofu, ale tyle to się możecie ze zdjęcie domyślić.
Temperatura jest dzisiaj paskudna. Ponad 30 stopni na plusie a dzieciaki siedzą w kurtkach…Co prawda mówią ze ciepło, ale kurtek nie zdejmą. 30 stopni na plusie a mamy połowę kwietnia…jeżeli to się utrzyma to ja zwariuję. O ile 30 stopni mogę wytrzymać tak jak przygrzeje te 35 i więcej to dostanę szału z gorąca.
W klasie drugiej dziewczyny przygotowały scenkę komiczną z wykorzystaniem muzyki, nie mam pojęcia jak wyszło nagranie, ale na żywo sprawiły się świetnie. Mnóstwo śmiechu, fajna gra i sensownie połączone muzyką, w porównaniu do klasy siódmej niebo a ziemia, w dodatku same tę scenkę napisały. A to już w ogóle ogromny, ogromny plus. Postaram się to dzisiaj wrzucić na youtube’a żebyście mogli sobie pooglądać jak to wyglądało.
‘Wolałbyś mówić płynnie wszystkimi językami na świecie, czy rozmawiać ze zwierzętami?’ I tylko jeden uczeń jak na razie powiedział ‘zwierzęta’ co bardzo mnie smuci. Bo nauczyć się języka zawsze można, chociaż chiński to momentami tragedia, a rozmawiać ze zwierzętami to już trochę trudniej. Oczywiście One nas rozumieją i my Je też, ale wielu rzeczy przekazać nie potrafimy.
Wieczorem jeszcze ruszam na przejażdżkę po Jiawang, mam taki upatrzony kierunek, ale czy tam pojadę to się okaże. Znalazłem na mapie kolejne grobowce dynastii Han i to całkiem niedaleko, w sam raz na weekendowy wypad, kwestia tego że mam tylko mgliste pojęcie co do kierunku w którym mam jechać, także dzisiaj spróbuję.
Dzieciaki z klasy pierwszej nadały mi dziś chińskie imię…ale o tym dopiero w niedzielę bo muszę się nad nim porządnie zastanowić.
'A dlaczego robisz zdjęcia niepozornych skrzyżowań!?’
'Żeby w razie potrzeby zapytać się gdzie ono jest’
No i pojechałem, nawet zauważyłem wjazd na autostradę i tę pagodę.
'Hej, coś tam jest w oddali, może warto pojechać?’
Nie mam pojęcia czy to jest ta która pojawia się na zdjęciach reklamujących Jiawang, ale kurczę…ile ich może być w końcu. Przejechałem te nieszczęsne G3 i dojechałem…tak naprawdę to nie wiem bo jeszcze nie spojrzałem na mapę.
Po co komu statyw gdy ma Meridkę
Zdumiało mnie to że okolica tej pagody jest praktycznie opuszczona, znaczy siedziało tam trzech Panów strażników i jakieś pojedyncze osoby spacerowały ale budynki są niewykończone i to część od dość dawna jest niewykończona a część dopiero jest budowana. Oczywiście musiałem wspiąć się na sam szczyt i tylko wydawało się że to wysoko. Widok bardzo uspokajający. Chciałem pojechać trochę dalej ale zdałem sobie sprawę że w gruncie rzeczy zaraz zrobi się ciemno i już robi się zimno a wyjechałem w krótkim rękawku i nie wziąłem niczego na grzbiet. Także za mostkiem nad autostradą zawróciłem w stronę Jiawang.