Jedne z moich najnudniejszych wakacji miały miejsce na wsi. Na kompletnej wsi gdzie z każdej strony wiało Nudą. Wywieźcie 12-latka przyzwyczajonego do telewizji i komputera w miejsce gdzie nie ma ani jednego ani drugiego, żadnych rówieśników a jedynie pola i hej, może nie będzie się nudzić ale ja wręcz umierałem z nudów. Mieszkaliśmy w takim niedokończonym piętrowym domu na piętrze którego była szafa. Stara szafa. Niestety nie było w niej ani Lwa, ani Czarownicy, a jedynie niemiecka maszyna do pisania. Opowieści Nudy: stara szafa i niemiecka maszyna do pisania. Nawet papieru nie było. Mogłem więc sobie jedynie postukać w y zamiast z i z zamiast y. No i popatrzeć na umlauty. Nuda jeszcze większa niż w polskich filmach. Zawsze mi się to przypomina gdy oglądam lub czytam pierwszą część ‘Opowieści…’ Pierwsza część jest przesycona chrześcijaństwem, ale jeżeli ogląda/czyta się ją bez tej informacji to jest naprawdę przyjemna. Jak na mój gust to Lewis mógł przestać pisać gdzieś tak po trzeciej części i wielkiej tragedii by nie było, ale to też kwestia gustu. Najdziwniejsze dla mnie jest jednak to że Hollywood jest tak wyprane z pomysłów że chce zekranizować wszystkie siedem części. Parę lat temu przeczytałem je wszystkie i zapamiętałem cztery. Trzy pierwsze jako taką swoistą trylogię słabnącą z części na część i ostatnią część która była zwyczajnie w świecie słaba i pisana na siłę, takie miałem odczucie. Ach tak, w szkole też zamarzła woda. Klima w gabinecie nie chce wskoczyć powyżej 17 stopni, a Lidia mówi że tak zimno to tutaj jeszcze nie było. Może to ja jestem Białą Wiedźmą? Przepraszam, Białym Czarnoksiężnikiem. Tylko skąd ja wynajdę rachatłukum (chyba jedyne słowo oprócz ‘cembrowina’ które sprawdziłem w słowniku czytając jakąkolwiek książkę)? Lunch to pora walki. Najpierw o…no właśnie, są różne strategie, niektórzy wolą najpierw znaleźć miejsca a potem ruszyć po jedzenie, a inni wręcz odwrotnie. Ja preferuję strategię pierwszą, chociaż z miejscem nie miałbym żadnego problemu. Wolę jednak najpierw położyć plecak a potem pójść po jedzenie. Po prostu w ten sposób zajmuję mniej miejsca no i jest wygodniej. O jedzenie także nie muszę się martwić bo Pani ze stołówki zawsze dołoży mi coś od siebie i mam pełną tackę chińskich stołówkowych pyszności. Są za to uczniowie którzy najpierw zdobywają pożywienie a potem włóczą się po całej stołówce szukając miejsca. To jednak nie jest takie złe. Najgorsze są kilkuosobowe grupy szukające miejsca dla całej trójki/czwórki. Para to nie problem, ale więcej? Spróbujcie znaleźć miejsce dla wszystkich gdy większość już jest pozajmowana. Trzeba wtedy krążyć w kółko i wypatrywać miejsca, lub czekać aż się zwolni. Na szczęście w Chinach wszyscy po napełnieniu brzuszków zbierają się z miejsca. Stołówka to miejsce do spożycia posiłku, nie do rozmowy. A jeżeli rozmawiają, to między kolejnym kęsami, nigdy po opróżnieniu miski. Zresztą tak jest nawet w czasie spotkań rodzinnych czy firmowych. Rozmowa trwa w trakcie posiłku a po skończeniu wszyscy wstają i wychodzą. A dostałem wczoraj wieczorem smsa od Shawna (tego wielkoluda z którym byłem na ‘górskiej’ wyprawie parę miesięcy temu), od czasu do czasu łapie mnie w stołówce i rozmawiamy. Zawsze się pyta czy mi nie przeszkadza i rozmawiamy o filmach. Wypadałoby dzisiaj napisać że jest sobota, której w ogóle nie czuć. Może inaczej. Staram się nie myśleć o dzisiejszym dniu jako o sobocie bo tylko bym się denerwował, a tak ‘to kolejna środa, jutro czwartek’. Tylko że po tym czwartku przyjdzie poniedziałek. Czyli taka dziwna ta środa. A wczoraj była podobno jakaś szczególna data w chińskim kalendarzu i strasznie dużo par brało ślub bo taka data wydarzyła się po raz pierwszy w historii i nie wydarzy się już nigdy. Lidia nie chciała mi jej zdradzić więc mogę jedynie przypuszczać że było tam bardzo dużo dwójek. Ach…więc jutro będę musiał opisać przegapione z całego tygodnia. Dużo się tego nie zebrało i z pewnością będzie to ciekawe bo przecież już tak dawno nie pisałem ‘przegapionych’ w szkole. Dzieciaki dzisiaj przykulały się na konsultacje, chociaż Lidia powiedziała że mogę je odwołać. Hej, nie przyjechałem tu po to by odwoływać konsultacje a po to by uczyć te dzieciaki. Zostałem więc a Lidia się zmyła, ale miała dobry powód bo przyjechała jej siostra i chciały spędzić trochę czasu razem. A wracając do domu kupiłem dwa metry trzciny cukrowej i 6 bananów. 7,5 RMB. No dobrze, trzcinę cukrową i banany kupuje się na wagę, ale prawdę mówiąc nie patrzyłem ile co waży.