Luty ’14

Przyciemnione światła

Światła pracowały leniwie, to był jeden z tych kiedy najpierw nie chce wstać się z łóżka i trzeba walczyć z samym sobą, migotać aż do bólu, by ostatecznie zrezygnować z migotania i zaświecić z pełną mocą. Sęk w tym, że to był naprawdę leniwy dzień, nikt światłom nie serwuje kawy z rana na rozruch, same muszą się rozruszać, rozgrzać i pracować bez ustanku. Czasem dzień i noc. Dlatego czasem przychodzi pora na taki właśnie leniwy dzień w czasie którego światła świecą leniwie, trochę słabiej. A to wszystko dlatego że muszą chwilę odpocząć po tylu dniach uciążliwej pracy.
Od czasu do czasu zdarza się że takie światło zamruga leniwie czym przypomina nasze ludzkie ziewnięcie, a po chwili wraca do swojego codziennego świecenia, lub niecodziennego świecenia przyciemnionego.
– Słuchaj, te światła coś tak mrugają od kilku dni, nie pora ich wymienić?
– Dajmy im jeszcze parę godzin, może się rozruszają. Sam wiesz jak to jest gdy zima się kończy i nadchodzi wiosna.

Słyszysz?

– Słyszałeś?
Nie, przestałem słuchać już dawno temu.  Huk wystrzałów stał się dla mnie codziennością, wybuchy od lat są niczym kołysanka dla moich uszu, a świst pocisków oznacza porę na zagotowanie wody na herbatę.
– Dalej…
Tak, jak zaczną uderzać to walą przez kilka godzin. To norma, nic nadzwyczajnego przecież. Przyzwyczaiłem się już do tego…ot codzienność. Człowiek jest jak świnia, do wszystkiego się przyzwyczai.
– Nie, nie, słuchaj!
Znam już to wszystko, słyszę to od tylu lat że znam je na pamięć. Wiem kiedy nadlatują ogórki, kiedy strzelają, kiedy granat uderza w ziemię i mogę powiedzieć jak blisko spadł, a kiedy mieszkanie zaczyna się trząść, wiem z której strony nadlatują
– SŁUCH…
Ale czego mam słuchać?! Przecież nic nie sły…

…chać.

Dodaj komentarz