Ledwo się stary skońcyzł, a już można powiedzieć że nowy się zaczął. Właśnie odebrałem książkę na nowy semestr. Sam się zdziwiłem bo neispodziewałem się zupełnie zę dostane nową książkę. Prawdę mówiąc gdy wczoraj dowiedziałem się że mam iść odebrać książki to się przeraziłęm że czeka mnie pisanie nowych planów lekcji. Nie to że nie lubię, bo lubię, ale wrzucanie ich do powerpointa to jest coś czego nie znoszę.
Jednakże dostałem tylko jedną książkę z dodatkowymi słuchowiskami, więc nie ma tak źle. Można jej użyć, nie trzeba.
Dostałem też plan zajęć i chociaż nie jest idealnie bo trzy razy w tygodniu mam na ósmą (już kombinuję jak treningi ustawić) i łącznie mam 16 godzin, zamiast kontraktowych 14, to jednak nie ma źle, mogłoby być gorzej. Skoro teraz mam 16 godzin to pewnie w drugim semestrze będzie mniej, bo w innym wypadku ktoś musiałby płacić za nadgodziny, a raczej nikomu się do tego nie śpieszy.
Chociaż tak po prawdzie to na razie pewnych mam 10 godzin, pozostałych 6 to godziny zależne od ilości pierwszaków którzy zostaną zakwalifikowany na ten poziom. Zobaczymy jak to będzie.
Dzisiaj też opublikowano oceny z egzaminu więc studenci już walą drzwiami i oknami prosząc o wyższą ocenę. No tak, ale skoro oceny są już opublikowane, to jak ja mam niby je podnieść? No i z jakiej racji miałbym je podnosić? Najzabawniejsi są studenci którzy cały rok siedzieli cicho, w ogóle się nie odzywali, a nagle po wystawieniu ocen przypomnieli sobie że mają mnie wśród znajomych i warto byłoby poprosić o wyższą ocenę.
Powoli, powolutku zbliża się do nas tajfun, najpierw uderzy w Tajwan, a potem zapewne spowoduje zalanie wielu ulic w okolicy. Co to oznacza? Mniej więcej tyle że zamiast sobotniego biegu długiego, czeka mnie piątkowy bieg długi. Zalety są takie że powinno być chłodniej, ale wady są takie że nogi są nie do końca wypoczęte i może być ciężko. Aczkolwiek ultramaraton to bieg dość długi więc dobrze przynajmniej raz zrobić taki długi bieg na niepełnym wypoczynku.