Dwie scenki z życia

Tydzień temu we wtorek zapytano się mnie czy nie chciałbym być sędzią w konkursie dubbingowym. Nie mam pojęcia jak takie konkursy wyglądają, przypuszczam że studentom puszcza się fragment filmu bez dźwięku a Oni coś tam wymyślają i podkładają głos pod to co się dzieje na ekranie. Stwierdziłem że czemu nie bo przecież skoro zdecydowałem się posędziować w konkursie na przemówienie to i tutaj mogę, zawsze to coś innego, pewna odskocznia.

Problemem małym miało być to że ten konkurs miał odbyć się o 1430 a skończyć o 16, lub 17 (to Chiny, więc nic nie wiadomo) we wtorek, a to jest dla mnie taki dzień nieszczególnie dobry bo mam zajęcia od 19 i do tego jeszcze dwa razy rano, no ale się zgodziłem bo stwierdziłem że fajnie studentom będzie jak się ktoś z zagranicy pojawi i będzie Ich poczynania oceniać.

Co ważne, zapytali się mnie o to nie studenci a nauczyciele z wydziału anglistyki.

Przez tydzień nikt się do mnie nie odezwał. W końcu we wtorek o 13 napisałem do nauczycielki z pytaniem gdzie ten konkurs się odbędzie. A Ona odrzekła że chyba będzie odwołany bo mają zebranie, ale się zapyta. I oczywiście konkurs został przełożony na następny wtorek. I oczywiście nie usłyszałem przepraszam.

Druga scenka jest przyjemniejsza bo z Decathlonu.
June udała się wymienić buty, a że na butach trochę się znam to poszedłem z Nią i przechodząc przy butach do biegania zatrzymałem się na moment i po chwili maszerowałem już z trzecią parą moich butów do długich wybiegań.
Przecenione do 99 juanów bo rozmiar to 47, a kto w Chinach nosi takie duże rozmiary obuwia. No właśnie kto? Ja noszę. Także tak jak June kupuje w Polsce ubrania najmniejsze z możliwych bo w nie nikt nie wejdzie, tak ja w Chinach będę kupował największe rozmiary butów. Idealnie, po prostu idealnie.