Wtorek, wtorek i po wtorku

Pisałem nie tak dawno temu o rutynie i o tym jak bardzo jest to niebezpieczne stworzenie. Do tego stopnia niebezpieczne że lubię przed nią uciekać, zmieniać swoje rutynowe zachowania, próbować nowych rzeczy i generalnie starać się podchodzić do spraw z różnych perspektyw. Czasem jest to niezwykle irytujące dla ludzi wokół, czasem i dla mnie, ale w ten sposób te moje kanały myślowe ciągle się rozwijają.

Dlatego też zamiast iść do sklepu jutro, jak robię od tygodni sześciu, poszedłem dzisiaj. To bardzo ciekawe ale po południu w sklepie było mniej ludzi niż rano. Muszę się nad tym zastanowić trochę dłużej bo bardzo, ale to bardzo mnie to ciekawi.

Wczoraj pojawiła się informacja przy wejściu do budynku nauczycieli. Pozwolę sobie jej część przetłumaczyć (konkretnie tę część która wprawiła mnie w osłupienie):
– Wszystkie egzaminy mają zostać przeprowadzone w ciągu 10-ego tygodnia (11-15 Maj). Jednocześnie informujemy że w dniach 12-13 Maj odbędzie się impreza sportowa w związku z czym nie będzie zajęć.
Prosimy o przestrzeganie obecnego rozkładu zajęć i nie dokonywanie żadnych zmian z nim związanych.

W Chinach funkcjonuje taki zwrot zuile, który oznacza ni mniej ni więcej tylko nie mam słów. Polacy takiego zwrotu nie wytworzyli, mamy swoje brak słów, Anglicy też niekoniecznie, może Niemcy mają, ale przyznaje się uczciwie że nie znam. Wytworzyli za to Chińczycy, czyli Im dość często musiało mowę odbierać z jakichś powodów.
Odkąd poznałem ten zwrot opanowałem jego wymowę do perfekcji. Obecnie funkcjonuje już u mnie na poziomie ni hao, czyli jest bardzo dobrze. Byłoby inaczej gdybym nie mówił go co chwilę. Ktoś się wpycha w kolejce zuile, ktoś pluje na ulicy zuile, studium języków obcych wywiesza taką informację: kurw…, bo moim pierwszym językiem jest Polski i dopiero jak pod nosem wymruczałem przekleństwo, powiedziałem zuile.

Za dużo jest tego chaosu tutaj jak dla mnie, brakuje mi ogarnięcia, brakuje mi organizacji, ja się do tego miejsca nie nadaję.