Rany…pogoda w tej prowincji jest nieobliczalna. Wychodzi człowiek do pracy rano, pogoda dopisuje, ani jednej chmurki na niebie, które w dodatku jest niebieskie, a nie szare jak normalnie, a już dwie godziny później siąpi deszcz.
Przynajmniej jeszcze dzisiaj nie było zimno, za to jutro już będzie. Bo to oczywiście wiosna więc nie może być za ciepło, to trochę tak jak zeszłej jesieni nagle pojawił się dzień o temperaturze dwudziestukilkustopni, a potem…no cóż, zima.
Pogody nie przewidzisz. Tak jak nie przewidzisz tego że niektóre grupy potrafią się zmobilizować do czynnego uczestnictwa w zajęciach. Tak jak w poprzednim semestrze miałem grupę, o której wielokrotnie pisałem, która na zajęcia nie lubiła przychodzić, tak w tym semestrze (no dobra, dopiero czwarty tydzień, więc nie ma jeszcze co wyrokować) na każdych zajęciach mam komplet i w dodatku wszyscy odrabiają zadanie domowe. Czyli da się.
Oczywiście pochwaliłem Ich wszystkich za to bo zasłużyli, w poprzednim semestrze coś takiego się nie zdarzyło ani razu, więc na pochwałę jak najbardziej zasłużyli. Jestem z Nich nawet trochę dumny bo widać że do zadań się przyłożyli. Ze wszystkich odpytanych grup popełnili, jak na razie, najmniej błędów, a są przecież dość liczną grupą. Czyli na razie wszystko idzie ku dobremu.
Oh…i taka drobnostka która mnie uradowała bez końca dzisiaj. Na poprzednich zajęciach słuchaliśmy tekstu reklamowego o stojaku na płyty CD (tak, ta książka jest tak stara) i padło tam stwierdzenie it really does meet the needs of music lovers, czyli mniej więcej z pewnością zaspokaja potrzeby ludzi słuchających muzyki. Czyli zdanie fajne, długie, ale o bardzo wąskiej możliwości dalszego zastosowania. A tu dzisiaj jedna z dziewczyn w pracy domowej odczytuje, że telefon komórkowy really does meet the needs of people trying to talk to each other but living far away, czyli z pewnością zaspokaja potrzeby ludzie chcących ze sobą rozmawiać ale mieszkających daleko od siebie. Aż mnie po tym zamurowało. Pełen szacunek.