W tym tygodniu zmieniłem podejście i zamiast na zakupy w czwartek, poszedłem w środę. Czyli dzisiaj. Zaleta tego jest taka, że całe czwartkowe popołudnie będę mieć wolne i tylko dla siebie. W końcu będzie okazja by pewne zaległości nadrobić.
Nie to że zakupy zajmują dużo czasu, bo nie zajmują, ale jednak trzeba się zebrać, przebrać, ruszyć, zrobić zakupy, wrócić, przebrać i nagle dzień się kurczy a przecież trzeba się przynajmniej trochę pouczyć.
Normalnie bym tego nie zrobił bo środowe poranki to pora odpoczynku po biegu (chociaż muszę to jeszcze dokładnie przemyśleć), ale dzisiaj skorzystałem z dnia wolnego od biegania.
Tak jak pisałem wielokrotnie, pobyt w Changchun nauczył mnie tego że czasem lepiej odpuścić niż się męczyć i nienawidzić biegania. Po co tworzyć sobie te nieszczęsne negatywne konotacje?
Zalet takiego dnia jest sporo, ale jedna z najważniejszych jest taka że można doświadczyć tej wioski w inny sposób. Wychodząc na ulicę w porze śniadania, gdy większość studentów albo śpi, albo jest na zajęciach, człowiek dostrzega jak bardzo jest tu pusto.
Owszem, stoisk na chodnikach jest od groma, sklepy pootwierane (przynajmniej niektóre), ale ludzi na ulicach nie ma.
Ta wioska jest w ogromnej większości uzależniona od bytności studentów. Gdyby Oni z niej wyparowali to i pewnie ona by wyparowała z czasem.
A raczej powróciłaby do stanu pierwotnego, czyli mnóstwo pól i jeszcze więcej pól. To jest idealny przykład miejsca które się rozruszało wraz z przybyciem szkoły. Zakładam, ze mój koledż jest tutaj najdłużej spośród tych, co najmniej, czterech.
Bez niego ludzie tutaj dalej żyliby tak jak żyją parę kilometrów dalej. Spokojnie uprawiając rolę.
Rzeczywistość jednak się zmieniła i Ci sami ludzie których rodzice z dziada pradziada byli rolnikami otwierają teraz sklepy, sklepiki, albo ruszają z autami wypełnionymi owocami, ciuchami, lub czymkolwiek innym i sprzedają to na ulicach studentom.
A najzabawniej wygląda to gdy rano idę pobiegać, bramy koledżu jeszcze są zamknięte ale studenci już kupują jedzenie przez płot.