Po podrywających mnie chłopakach przychodzi pora na podrywające mnie dziewczyny. Tak dla odmiany.
Skończyłem wcześniej pierwsze zajęcia i poszedłem biegać.
By zmusić mięśnie i mózg do innego wysiłku zamiast kręcenia kółek w ilości cztery postanowiłem pokręcić kółka w ilości dwa, a żeby liczba kilometrów się zgadzała musiałem te kółka trochę wydłużyć, dlatego też zmieniłem trasę.
Trochę wokół akademików, trochę wokół mieszkań pracowników gospodarczych, wokół jeziora, które jest obecnie przebudowywane i znowu na standardowe kółeczko wokół budynków koledżu. Czyli pętelka wychodziła około sześciu kilometrów z malutkim hakiem.
I tak sobie kręcę te pierwsze kółeczko gdy nagle słyszę: Hey handsome boy! I nawet się nie obracam bo bieg jest ważniejszy. Tylko w środku mnie kłuje bo po raz kolejny jestem zabawką, obcokrajowcem sprowadzonym do zabawiania, nie do nauczania.
Oczywiście jestem nią już trzeci rok, ale w Jiawang nigdy nie dawano mi tego odczuć. A tam zabawką byłem najbardziej. Wszyscy się ze mną witali, krzyczeli hello z oddali, dzieciaki się ze mną bawiły, ale tam mi to absolutnie nie przeszkadzało. Tam moim zadaniem było bawić się z dzieciakami, a potem dopiero uczyć.
W Changchun miało być inaczej, bo to college i było, ale tam nikt mnie nie traktował jako nauczyciela…chociaż u Chrisa było inaczej. Tam były zajęcia gdzie mogłem z siebie robić zabawkę i dzieciakom to pasowało, a były zajęcia w czasie których byłem poważnym nauczycielem i było dobrze. Dało się te dwie opcje połączyć.
Tutaj…no niby jestem poważnym nauczycielem, ale co z tego skoro ciągle pojawiają się takie hasła?
Daleko mi od kręcenia filmu takiego jak ten:
https://www.youtube.com/watch?v=b1XGPvbWn0A
ale są pewne granice przyzwoitości. Tak naprawdę to ten kraj już nie jest rozwijający się, to tylko ludzie muszą do niego dorosnąć.
I naprawdę nie mam problemów z byciem taką reklamówką dla szkoły, kimś kto sprowadza do niej studentów, ale wolałbym być nią ponieważ jestem dobrym nauczycielem, a nie dlatego że jestem nauczycielem z zagranicy.