Deszcz

Tylko zimno i pada na to miejsce w środku świata. Taki to już jesienny urok na całym świecie że wszędzie pada. Jest jesień, to liście lecą z drzew, temperatura spada, ludzie chorują i zaczyna padać. Deszcz jest oczywiście potrzebny, zwłaszcza w tej suchej jak pieprz, ostatnimi czasy, prowincji chińskiej.

Deszcz ma również to do siebie że w jego trakcie uwielbiam biegać. Znaczy ja generalnie uwielbiam biegać, ale w deszczu to już w ogóle. Dzisiaj jednak…no sam nie wiem co to się działo, ale nigdy jeszcze pierwsze 200 metrów tak mi się nie ciągnęło jak dzisiaj. Naprawdę…najdłuższe dwieście metrów w moim życiu, żaden finisz czy dwustumetrowy interwał nie ciągnął mi się tak jak dzisiejszy początek.
Myślałem że wlokę się jak ślimak, chciałem zawrócić, myślałem że to w ogóle jakaś parodia i czemu ja wyszedłem biegać, lepiej odpuścić, pobiec powoli, a potem spojrzałem na zegarek i zobaczyłem że to najszybszy początek odkąd tu przyjechałem. Postanowiłem trochę odpuścić, zwolnić i ciągnęło się tak powoli przez pierwsze dwa kilometry. Potem to już poszło i wykręciłem takie tempo jak tydzień temu, czyli jest dobrze.

Naprawdę dobrze, widać że to bieganie przynosi efekt bo biegam tak szybko jak biegałem przed przylotem do Chin dwa lata temu (już wkrótce będę pisał trzy) i czuję się wyśmienicie.

I teraz tak stojąc w sali patrząc na tych moich studentów z których nikt nie odrobił zadania domowego myślałem nad tym że w Jiawang nie biegałem prawie wcale w pewnym punkcie (tyle co kot napłakał, więcej na meridce jeździłem), w Changchun biegałem trochę więcej, przynajmniej w tym roku, a w Longhu biegam najwięcej. A mimo tego najlepiej było mi w Jiawang. Znaczy teraz jestem najszczęśliwszy, ale to z innych powodów. I taka mnie refleksja naszła że chociaż bieganie daje mi mnóstwo radości, to jednak potrafię być bez niego szczęśliwy.

Uff…nie jestem uzależniony.

Jeden komentarz do “Deszcz”

  1. Jeh Bart !
    No to ja już dawno, do takich (nie wiem czy radosnych) konstatacji doszedłem! Że nie jestem uzależniony, ale jak kolejny dzień bez biegania mija, a ja przypadkiem spojrzę przez okno, albo podczas dorgi do pracy widzę (a z reguły widzę od 3 do 15 biegaczy) to mnie szlag jasny trafia!! Więc w pewnym sensie (w tym sensie) jestem bardzo Uzależniony!! ;-)
    A nie biegam, bo (strasznie banalnie to zabrzmi) czasu mam jeszcze mniej niż miałem! Mocno zaangażowany jestem w moją nową rolę zawodową, można ją nazwać rolą wykładowcy. To zabiera mnóstwo czasu, co miesiąc przygotować się do tego aby przez prawie cztery godziny – w cyklu 11 wykładów – mówić o zaburzeniach psychicznych z perspektywy psychodynamicznej. Tak że będzie to trwało jeszcze jakiś rok, potem będzie łatwiej, bo zacząłem coś co będzie trwało przez najbliższe lata !
    Dlatego nie śledzę, a tak chciałem na bieżąco czytać Twojego bloga ! Będę czasem wracał.
    Pozdrawiam

Możliwość komentowania została wyłączona.