Pogoda dopisała, nogi poniosły i zrobiło się dwadzieścia kilometrów. Nie czułem wewnętrznej potrzeby by robić jeszcze jedną pętelkę i kręcić połówkę, lub więcej, bo i po co miałbym to robić? Chciałem się przebiec i wrócić do mieszkania. Jak chciałem tak zrobiłem.
Dzisiaj na bieżni nie było za dużo osób, mogłem więc spokojnie się pokręcić. Cieszę się niezwykle że ten park jest tak blisko i można w nim biegać bo kręcenie tych kółek na bieżni to byłaby masakra. Nie wyobrażam sobie dwóch godzin kręcenia w kółko, to jakaś katorga.
Zrobiłem kilka kółek po czym udałem się na moją nową ulubioną trasę prowadzącą nad jezioro inną drogą. Nowa ulubiona to może przesada, bo jakoś specjalnie jej nie lubię gdyż prowadzi koło dość ruchliwej ulicy, ale na pewno jest nowa i będę się starał z niej korzystać bo zawsze to pewna odmiana od ciągłego klepania kilometrów na tej samej trasie.
To też jest ważne w bieganiu, żeby od czasu do czasu coś zmienić. Czy to tempo, czy czas biegu, czy trasę. Owszem, fajnie jest znać swoją główną trasę na pamięć, wiedzieć kiedy podskoczyć, kiedy jest pod górkę, kiedy z górki. To wszystko jest fajne, ale to sprawia że można się rozleniwić tutaj pobiegnę wolniej bo jest z górki, a tutaj nie ma co przyśpieszać bo i tak jest pod górkę, a to nie jest dobre gdy się trenuje.
Gdy się biega nie ma to większego znaczenia, ale ja lubię czasem zrobić sobie jakąś odmianę. Tak dla zachowania higieny psychicznej.
Biegłem sobie tak spokojnie, stopniowo przyśpieszając co świadczy o tym że jest dobrze i wszystko jest w porządku.
Pustka bo w parku było naprawdę pusto o tej ósmej. O wiele więcej ludzi było w czwartek, a dzisiaj jakoś tak spokojnie, cicho, bez przeciskania się między tabunami przechodniów.
Oczywiście pierwsze namioty już się zaczęły pojawiać. Myślę że one wstają wcześnie rano i ruszają na weekendowy żer kiedy nikt nie widzi, a potem sobie siedzą i pozwalają ludziom z siebie korzystać.
Po tym wszystkim spędziłem godzinę czyszcząc kuchnię, która teraz wygląda lepiej niż gdy się tu wprowadziłem, a to dopiero początek bo jeszcze do sprzątania zostało. Na szczęście wtorek mam wolny, więc będzie dobrze.
Po wysprzątaniu kuchni, a już tak naprawdę konkretnie to wyszorowaniu kafelek przy piecu które się przypaliły łącznie z czajnikiem parę miesięcy temu, poszedłem na krótki spacer. Ludzie rozpalali grille i to aż się prosi o pokazanie:
My się w Polsce przejmujemy rakotwórczością potraw z grilla, a tutaj Pani sobie jednocześnie grilluje i wędzi w dymie samochodowym.