Półmaraton

P1110260 (Copy)

Określenie go mianem spontanicznego byłoby nadużyciem na granicy z kłamstwem. Chciałem przebiec połówkę jeszcze przed wyjazdem do Tianjin, ale wtedy nogi nie poniosły. Dzisiaj też nie niosły, ale głowa była na miejscu. Czasem tak jest że ciało odmawia, ale głowa się nie poddaje. To też jest ważne, żeby umieć się nastawić odpowiednio i nie zrezygnować, nawet gdy mięśnie chcą odpuścić. Ja mam taką swoją mantrę biegową, wypróbowaną od czasów pierwszego maratonu, ale się nią nie podzielę bo jest mocno niecenzuralna i obraźliwa. Wydaje się że jest skuteczna bo jednak te pięć maratonów pomogła mi przebiec. A i w czasie innych biegów także była pomocna.

P1110265 (Copy)

Taka jak i dzisiaj, kiedy to zacząłem bardzo szybko. Gdy tylko zobaczyłem w jakim to tempie wbiegłem na górę od razu postanowiłem zwolnić. Tak szybko to ja nie biegam teraz, a już na pewno nie pod góry. Stopniowo więc zwalniałem, zwalniałem, ale nie dość szybko bo gdzieś tam na piątym coś zaczęło boleć, ale tak szybko jak zaczęło tak szybko przestało. Na ósmym osiągnąłem tempo nazwijmy to docelowe bo wolniej już nie biegłem.

P1110267 (Copy)

Ludzi niewiele, także mogłem sobie spokojnie biec zarówno alejkami pobocznymi jak i głównymi. Dzisiaj wziąłem na warsztat alejki poboczne bo jakoś tak przyjemnie biega się po ziemi, odmiana od betonu niesamowita. To był również pierwszy bieg bez długich skarpet. Początkowo było mi nawet chłodno, ale z czasem się rozkulałem. Fajnie tak wrócić do krótkich.
Gdzieś tak od siedemnastego kilometra miałem już dość. To chyba przede wszystkim kwestia braku przyzwyczajenia do takich dystansów bo dla mnie to norma biegać tak nawet bez łyka wody. Może to zły nawyk, ale tak biegałem i nic mi nie było, więc nie widzę powodu by to zmieniać. Z czasem uda zaczęły narzekać, a czworogłowe uda to w ogóle chciały się ze mną rozwieść, ale z nimi to zawsze mam problemy, więc je zignorowałem i biegłem dalej. Nie było w tym żadnego zmuszania się do biegu, ani ogromnej walki czy nawet mówienia mantry do skutku.

P1110270 (Copy)

Był bieg i to się liczyło, nawet się tempem nie przejmowałem a okazało się że je utrzymałem. Czyli było dobrze pomimo narastającego zmęczenia. Gdybym zaczął wolniej mógłbym biec jeszcze więcej…tak, tego jestem pewien. Myślę że naprawdę jest dobrze skoro potrafię wyjść i przebiec 21 kilometrów w takim tempie. Owszem, nie jest to mój poziom sprzed dwóch lat, ale nie ma tragedii, tego poziomu już pewnie nigdy nie osiągnę, ale ani trochę mi to nie przeszkadza. Jestem zadowolony z tego co jest.
Chyba jestem dzisiaj zbyt zmęczony, a raczej wyczyszczony z mikroelementów bo koszulka była cała biała od potu, by pisać o bieganiu cztery razy na tydzień. Chyba tak :-)

P1110271 (Copy)